30 najlepszych płyt z 2023 roku, kilka dźwiękowych wspomnień, cztery festiwale i wiele wyjątkowych koncertów.
Wczoraj poszedłem do mojego ulubionego Sonar Record Store, któremu w grudniu strzeliło 3 lata odkąd funkcjonuje we Wrzeszczu. Razem z Przemkiem zastanawialiśmy się, jaka płyta w minionym roku zadziałała na nas tak, jak żadna inna. Dyskusja nie wzięła się znikąd – w sklepie leciało akurat „Come With Fierce Grace” Alabastra DePlume, co skwitowaliśmy od razu jej zdolnością do naszej chęci odtwarzania jej bez końca. Słuchałem jej niemal wyłącznie z winyla i nie pamiętam ile razy bezwiednie przekładałem stronę płyty.
Drugim takim krążkiem był „Look Over the Wall, See the Sky” Johna Francisa Flynna – kiedy myślałem, że po oszałamiającym sukcesie Lankum, ich genialnym koncercie na Supersonic (na który czekałem pod barierką i w czasie koncertu Big|Brave, równie genialnego, niemal 3 godziny, czując się jak w 2003 roku), nic mnie nie zaskoczy w kontekście współczesnego spojrzenia na folk i dorobek przodków, Irlandzki muzyk rozłożył mnie na łopatki. Jeśli miałbym wybrać ścieżkę dźwiękową 2023 roku to było by to jego „Mole in the Ground” albo „Kitty” – oba diametralnie inne, przejmujące. Ale płyt, które zapadły mi w pamięć było całe mnóstwo – masa z nich to reedycje albo kompilacje, co uświadomiło mi podsumowanie w The Quietus, w którym miałem przyjemność brać udział drugi rok z rzędu.
Fakt istnienia The Quietus i tego, że już dwa lata tam piszę, jest w ogóle rzeczą dla mnie wciąż niezwykłe – cieszy, że istnieje miejsce, gdzie nie musić tłumaczyć co i skąd się wzięło, a jedyną przeszkodą jest to, czy na recenzję płyty znajdzie się miejsce pośród kalendarza na masę genialnej i nieoczywistej muzyki. Wspierajcie i subskrybujcie, bo świat się zmienia a The Quietus to najlepsze miejsce do poznawania nieoczywistej muzyki.
A skoro o zmianach na świecie – w Ukrainie drugi rok trwa wojna, w ostatnich miesiącach (niestety) trochę przyćmiona tym, co dzieje się w Palestynie. Pomimo ogromu tragedii w kontekście muzyki cieszy, że wielu znajomych muzyków, ale też zespołów, których słucham nie tylko poprzez prostowanie w mediach społecznościowych wspiera oba te kraje. To nie kwestia polityczności, ale praw do wolności, niezależności i samostanowienia obu tych krajów.
Moje najważniejsze wspomnienia muzyczne to sytuacje. Na Festiwalu Spokój o 5 rano grałem set dj’ski serwując muzykę płynącą powoli, ospale, w myśl idei deep listening. Na zamglonym polu przy wschodzie słońca ludzie słuchali utworów rozciągniętych w czasie, ktore o tej porze zupełnie inaczej wpływają na percepcję. Do tego stopnia, że pod moimi gramofonami kilku przetrwańców raczyło się używkami, odlatując w trans przy „Love And Led Sounds” Marty Forsberg i „Daylights” The Necks, które brzmiało obłędnie dubowo. Zagrałem je na styku dnia i nocy – jako DJ Jasno prawie dzień.
Kolejne wspomnienie to również to pogranicza nocy i dnia – w Sokołowsku na festiwalu Sanatorium Dźwięku Edka Jarząb od 4:33 poprowadziła spacer dźwiękowy, opowiadając o tym jak „słuchać stopami”, zespolić się z przyrodą nie tylko wizualnie, ale i audialnie. Dało mi to tyle energii, że na śniadanie poszedłem do położonego godzinę drogi dalej Schroniska Andrzejówka. Inne dźwiękowe zaskoczenia były przypadkowe: kiedy w czerwcu przed północą wylądowałem na Lesbos, na małej uliczce w mieście raz w roku ruch zamarł i odbył się wieczorny festyn: na ulicy rozstawiono stoliki, a lokalny zespół przygrywał do tańca miks elektroniki i folku. Kilka dni wcześniej schodząc przypadkową drogą z Akropolu trafiłem na nieznaną mi orkiestrę dęto-improwizowaną, która ćwiczyła w upale pośród krzewów.
Po otrzymaniu stypendium Warszawy, zbieram materiały do książki o Lado ABC i warszawskiej sceny muzycznej – zaczynamy od grania, ale w wielogodzinnych rozmowach pojawia się tyle tematów, że za każdym razem wychodzę przebodźcowany, ale i wdzięczny że rozmawiam z ludźmi, którzy mają za sobą taką historię, pasję i wiedzę (gdyby nie Lado, pewnie nie powstałaby ta strona). Przedsmak zbierania takich rozmów i budowania z nich narracji, miał miejsce w Dwutygodniku, gdzie napisałem tekst „My, niezależny garaż” o słupskiej scenie muzycznej.
Z koncertów, ktore zapamiętam: Supersonic, gdzie wszystko na co trafiłem było genialne i przypomniało mi o tym jak muzyka może być najistotniejsza, ale jak ważne jest również mówienie o sprawach ważnych; festiwalu Sea You, który był wspaniały muzycznie i towarzysko; niezliczone sesji w Lawendowa 8 (najlepsze to nieoczywiste jak kwartet Kisiel/Tsudzila/Bąk/Skorczewski bez bębnów); dźwiękowa podróż Maliny Madery w Morze Sargassowe nad Stawem Wróbla; koncerty Klawo, których kocham, solowy koncertu Marka Pospieszalskiego, który brzmiał metalowo; The Roadhouse Band Huberta Zemlera, którzy zagrali muzykę z Twin Peaks na kuratorowanym przeze mnie cyklu Muzyka Kinowa w Instytucie Kultury Miejskiej; Trupa Trupa, którzy w końcu zagrali w Teatrze Leśnym i koncertowo w trio są w życiowej formie; zespołu Tentno w Cafe Absinthe; HAŁVVA i Timothée Quost; trio Marcela Balińskiego na drugiej edycji festiwalu Jazz na Wyspie, który organizowaliśmy i Sneaky Jesus, których widziałem zarówno tam, jak i na sesji w w Sonar Record Store.
30 najlepszych płyt 2023
SUSAN ALCORN SEPTETO DEL SUR – Canto, Relative Pitch | recenzja
Susan Alcorn Septeto del Sur łączy chilijski folk i nueva cancion z improwizacją. Steel guitar spotyka się z lokalnymi odmianami dęciaków queen and zampoña, gitarami cuatro i charango, oferując melancholijną, ale bogatą muzykę.
MARTYNA BASTA – Slowly Remembering, Barely Forgetting, Warm Winters Ltd | recenzja
Muzyka Martyny Basty brzmi elektronicznie, choć artystka nie używa syntezatorów, a nagrań terenowych i gitary elektrycznej. Jest jak czas zamknięty w dźwięku: mroczny, tajemniczy, przerażający.
NATALIA BAYLIS – Mermaids, Touch Sensitive | recenzja
Natalia Beylis sięga w głąb pamięci, przywołując fakty i wydarzenia za pomocą nagrań terenowych, organów CRB Elettronica, podróżując i konstruując dźwiękowe krajobrazy, które łączą czas, miejsce i siatki pamięci.
BIG|BRAVE – Nature Morte, Thrill Jockey
Album jest pełen hipnotyzujących metalowych odniesień: ekstatyczne ściany dźwięku i perkusyjne kaskady prowadzą przez chwile ciemności, ale spokoju, uzupełnione wyjątkowym wokalem Robin Wattie.
ALABASTER DEPLUME – Come With Fierce Grace, International Anthem
Brytyjski saksofonista gra muzykę, która przynosi ukojenie. Instrumentalne utwory, czasami zabarwione wokalem, mają podnoszące na duchu, dźwiękowe ciepło, będące efektem interakcji między wyjątkowymi muzykami.
E/I – Extension/Immersion, Instant Classic
Studium przypadku akustyki i niesamowitego potencjału (głównie) zespołu dętego blaszanego nagranego w wieży ciśnień. 40-sekundowy pogłos uzupełnia kompozytorski zmysł Gąsiorka i improwizacyjne umiejętności zespołu.
JOHN FRANCIS FLYNN – Look Over The Wall, See The Sky, River Lea | recenzja
John Francis Flynn skupia się na różnych irlandzkich pieśniach, nadając im niepowtarzalny charakter. Ukazuje ich ponadczasowość i potencjał folku, który zyskuje w nowym świetle, przez co brzmią obezwładniająco i poruszająco.
GENTLE STRANGER – Inner Winter, PRAH Recordings/Double Dare
Gentle Stranger gra osobiste muzyczne hymny – małe, intymne historie wykorzystujące muzykę dronową, delikatny fortepian, subtelne bity lub nagrania terenowe, aby stworzyć intymną i przejmującą opowieść o tytułowej wewnętrznej zimie.
PETRA HERMANOVA – In Death’s Eyes, Unguarded
Majestatyczne kompozycje Petry Hermanovej łączą w sobie ciężkość organów i lekkość folku. Wokale zestawia z pogrzebowymi dźwiękami, manewrując między liryzmem piosenek a mrocznymi tematami przemijania.
ANDRZEJ KORZYŃSKI – Diabeł, Finders Keepers | recenzja
Korzyński wykorzystywał eksperymentalne techniki kompozytorskie. Pojawia się tu kosmiczne, surowe brzmienie gitary, melancholijne organy i oszczędna sekcja rytmiczna – co momentami przypomina Jimiego Hendrixa i Amona Düül.
MAGDA KURAŚ QUINTET – Tryptyk Biłgorajski, Alpaka | recenzja
Młody jazzowy ensemble zaczyna od muzyki improwizowanej i wykorzystuje „folk” do czerpania z tradycji, tkając emocjonalnie przejmującą, współczesną opowieść o nieudanej miłości z doskonałymi aranżacjami i przejmującymi wokalami.
PIOTR KUREK – Smartwoods, Unsound | recenzja
Nie ma tu nic chwytliwego, żadnych popowych melodii czy akordów, muzyka płynie gładko, linearnie. Album ma jednak magnetyzm, który wciąga z każdym odsłuchem tego połączenia folku, kameralistyki i AI-muzyki.
LA TÈNE – Ecorcha/Taillée, Bongo Joe | recenzja
Francusko-szwajcarski septet eksploruje brzmienie tradycyjnych instrumentów w formie minimalistycznych transowych repetycji, tworząc ciężką, niekończącą się dźwiękową procesję. Trans pełen piękna w szczegółach.
LANKUM – False Lankum, Rough Trade | recenzja
Lankum interpretuje irlandzką tradycję z instrumentalną ciężkością, czasami mieszając romantyzm z dronami i transem. Wkraczają w sfery Swans lub Earth, budząc skrajne uczucia: łzy albo strach, ale też zachęcając do tańca.
LOTTO – Summer/Axolotl, Gusstaff | recenzja
Chociaż różnią się brzmieniem, oba albumy Lotto mają wiele wspólnego: mrok i niepewność, stworzone w kontemplacyjny, uderzający sposób. Summer przypomina mi Edwarda Hoppera, a Axolotl muzykę grime.
ADELA MEDE – Ne Lépj a Virágra, Warm Winters/Mappa
Adela Mede mówi/śpiewa językami. Używa swojego głosu, by przemierzać światy i kultury niczym hipnotyczna szamanka, tkając historie z peryferii przy subtelnym wsparciu elektroniki i zaproszonych gości.
AMBER MEULENIJZER – Saab Fanfare, Edições CN
Wyjątkowa instalacja dźwiękowa przygotowana jako procesja: zespół dęty improwizował w tych samych tonacjach, co ciągły akord odtwarzany przez głośniki zamontowane na wolno poruszającym się samochodzie Saab.
ŠARŪNAS NAKAS – Ramblings, MIC Lithuania | recenzja
Awangardowe pomysły Šarūnasa Nakasa kojarzą się z dadaizmem i sztuką Merz. „Merz-Machine” powstał na 33 instrumenty elektroniczne i akustyczne, a „Vox-Machine” na 25 elektronicznie zmodyfikowane głosy.
SVITLANA NIANIO – Transylvania Smile, 1994, Shukai | recenzja
Nianio tworzy niezwykłą transową jakość, grając na akordeonie i pianinie oraz śpiewając. Gra minimalizm z rytmicznymi, przerywanymi melodiami w duchu tańców ludowych z wysokim, czysto brzmiącym głosem.
JACQUELINE NOVA – Creación de la tierra: Ecos palpitantes de Jacqueline Nova (1964-1974), Buh Records | recenzja
Jaqueline Nova testowała granice instrumentów akustycznych, dźwięków elektronicznych i ludzkiej mowy. Wchodzi w interakcję z nagraniami wokalnymi rdzennych ludów U’wa, modulując je i dodając zniekształcenia.
STEPHEN O-MALLEY & ANTHONY PATERAS – Sept duos pour guitare acoustique & piano préparé, Shelter Press | recenzja
Cała akustyczna płyta zawiera muzykę na preparowany fortepian i gitarę. Subtelne pociągnięcia i interwencje budują jej złożoną, atrakcyjną strukturę. Pojedyncze gesty są zredukowane, studium przyjmuje sakralny charakter.
JULES REIDY – Trances, Shelter Press
Mantryczna muzyka Jules Reidy porusza się między żałobą a emocjonalnym uniesieniem. Z heksatoniczną gitarą elektryczną w stroju naturalnym i syntezatorami, oferuje unikalne fale dźwiękowe i muzyczne krajobrazy.
RICHTER BAND – Smetana, Infinite Expanse | recenzja
To medytacyjne, subtelne dzieło, w którym improwizacje rozwijają się w duchu amerykańskiej szkoły minimalizmu. Elementy ambientu, czwartego świata przeplatają się z brzmieniami new age i etno-eksperymentalnymi.
RAPHAEL ROGIŃSKI – Talàn, Instant Classic | recenzja
Album jest pełen melancholii i podskórnego smutku. Tli się i rezonuje ciszą, niezależnie od tego, czy odchodzi od improwizacji, tka liryczne melodie, czy okiełzna pogłos.
SHACKLETON & WACŁAW ZIMPEL – In the Cell of Dreams, K7 | recenzja
Niezwykły duer stworzył album, który przywołuje na myśl Jona Hassella i Talk Talk z synkretyczną mieszanką gatunków i tradycji. Ponadczasowe i sugestywne suity ciągną się medytacyjnie w nieskończoność.
JOANNA STERNBERG – I’ve Got Me, Fat Possum Records
Piosenki Joanny Sternberg to konfrontacja z codziennymi problemami, nagrywane głównie z gitarą i fortepianem. To płyta pełna intymnych doświadczeń, ale wybrzmiewa uniwersalnie, bo odnajdzie się w niej wiele osób.
LUCIE VÍTKOVÁ – Cave Acoustics, Mappa
Nagrany w jaskiniach w Czechach i gotyckim kościele na Słowacji, album autorstwa Lucie Vítková bada akustykę, głębokie słuchanie tych miejsc i nieodłącznie związane z nimi osobiste źródła tożsamości.
OLEKSANDR YURCHENKO – Recordings Vol. 1, 1991-2001, Shukai | recenzja
Ukraiński kompozytor tworzył muzykę na własnoręcznie wykonanych instrumentach na przecięciu folku, industrialu i muzyki dronowej, gdzieś pomiędzy twórczością Glenna Branki i La Monte Younga.
RÓŻNI WYKONAWCY – Viva el sábado: Hits de disco pop peruano (1978-1989), Buh | recenzja
Ten album dokumentuje muzykę disco, przejście od fascynacji rockiem do zainteresowania muzyką tropikalną i salsą. Chwytliwa muzyka pop doskonale ukazuje koloryt nie wspomnianej jeszcze szerzej genialnej sceny.
RÓŻNI WYKONAWCY – Synthetic Bird Music, Mappa
Niezwykły koncept łączy artystów skupionych na nagraniach terenowych i muzyce elektronicznej, którzy inaczej patrzą na śpiew ptaków – w formie dosłownej lub wyimaginowanej, budując unikalny dźwiękowy wszechświat.