Epka zespołu Super Potwór brzmi dosyć surowo i utrzymana jest w duchu punkowego DIY. Muzycznie utwory mają bardzo prostą konstrukcję – kilka nieskomplikoanych riffów, nawarstwiających się na kilku poziomach, łopocząca perkusja i atakujące teksty. W punk rocku zespół Ameryki nie odkryje, ale przecież nie o to chodzi w tym gatunku. Bo tu ważny jest przekaz i teksty, a na tym polu, pomimo całkiem niezłego brzmienia, Super Potwór trochę kuleje – nie dość że popada we wspomnianą konwencję (riff-solówka-zwrotka-refren) – to jeszcze nie sprawia wrażenia jakoby mieli za dużo do powiedzenia: utwory mijają i w zasadzie niewiele zmieniają. Wykrzyczane: „wszystko to gówno” albo „po co robisz w gacie?” brzmią żenująco i wskazują na dosyć prymitywny poziom ich autora autora. Nawet jeśli jest to zgrywa to niezbyt udana i lotna, a w zasadzie nudna, prosta i najzwyczajniej w świecie nieinteresująca.  I chociaż „punk’s not dead” to w tym przypadku zdecydowanie jest to dobra droga do jego uśmiercania.

[Jakub Knera]