Towary Zastępcze po wydanym w 2009 roku albumie „Dolne Miasto” kazały na siebie czekać bardzo długo. Praktycznie na tyle długo, że chyba mało kto wierzył że jeszcze wydadzą płytę, ale masę obowiązków i innych projektów muzycznych udało się przeskoczyć, a w rezultacie nagrać pod okiem Adama Witkowskiego (najwyraźniej pozazdrościli mu brzmienia wypracowanego z Gównem) nowy materiał w Młynie w Trudnej na Kociewiu. „Długa Przerwa” to nie tylko czas, jaki minął od ostatniego krążka tej grupy, ale symbolicznie i bardzo prosta skojarzeniowo – najdłuższa przerwa pomiędzy lekcjami w szkole. Ta, podczas której można było najbardziej odetchnąć i najwięcej zbroić.
Album to odniesienie do okresu dzieciństwa, ówczesnych zabaw, miłosnych rozterek, hulanek i wyobrażeń o świecie. Towary opowiadają o tamtych czasach, zaprzęgając trochę archaicznie brzmiące stylistyki – często zanurzają się w prostym punku, zachęceniu nagraniami pod szyldem The Końs, w kilku miejscach przypominają brzmieniem wręcz Czerwone Gitary, a kilkakrotnie bawią się gatunkami, tworząc chociażby coś na kształt quasi disco w „Czarnej Dyskotece” (szkoda, że nie pokusili się o proste syntetyczne bity). Brzmienie jest ciekawsze niż na poprzednich albumach, przede wszystkim dlatego, że połowa składu – zespół Popsysze – swoje w finalnym kształcie odgrywa.
Druga sprawa to teksty i należy powiedzieć otwarcie, że wszyscy udzielający się tu wokaliści za bardzo śpiewać nie potrafią – recytowanie jeszcze jako taki im wychodzi (najlepiej w „Partyzantach”), chociaż całość jak na rok 2013 brzmi zbyt archaicznie. To najzwyczajniej w świecie poezja śpiewana, której chociażby do takich Świetlików, bardzo daleko. Efekt pogarsza treść liryków i ich forma – w wielu momentach nawet niezła i poruszająca ciekawe wątki, ale jednocześnie bardzo banalna i oparta o dosyć proste układanki słów. Wiem, że śpiewanie po polsku nie jest łatwe, ale trzeba mierzyć siły na zamiary, a u Towarów z płyty na płytę dostrzegam stanie w tym samym poletku. Diabeł tkwi w szczególe i to on najbardziej rzuca się w uszy – czasem drobne, pojedyncze słowa psują odbiór całokształtu i błyskotliwą sentencję potrafią zniekształcić. Przez to „Długa Przerwa” jest według mnie materiałem nie do końca udanym. Ma potencjał, czego najlepszym przykładem – zarówno muzycznie jak i tekstowo – jest zamykające album „Przesilenie”; nim bohaterowie opowieści dorastają, gubiąc się w oparach alkoholu. Ale gdzieś ten potencjał się gubi i zamiast ciekawego, pomysłowego i świeżego materiału, dostajemy rzecz trochę wymuszoną, pozornie „fajną”, ale w zbyt wielu momentach dosyć miałką.