Field recording to gatunek niezwykle pojemny i zafascynowani nim muzycy penetrują najróżniejsze obszary dźwięków zastanych w środowisku naturalnym i industrialnym. To zarówno nagrania dzikich lasów i morza, tego co słychać na dnie oceanów, ale też dźwięków znalezionych we współczesnych metropoliach. Zwracają uwagę na detale lub na obezwładniające masy dźwiękowe, hałas z którego wyłaniają się rozmaite warstwy, przeplatających się brzmień. Osobom zainteresowanym pogłębieniem tematu polecam Soundplay Festival, który odbędzie się pod koniec czerwca w Gdańsku i będzie ogniskował się wokół tego nurtu – w programie m.in. Christina Kubisch, Jana Winderen, Rudy rudy Decelière czy BJ Nilsen.

Nie piszę o tym bez przyczyny, ponieważ Marcin Dymiter regularnie zajmuje się nagraniami terenowymi. Od dobrych kilku miesięcy swoje muzyczne poszukiwania dokumentuje na stronie field-notes.pl, gdzie prezentuje nagrania z różnych miejsc, które odwiedza. „Air/field/feedback” jest niejako kontynuacją tych poszukiwań, jednak o ile materiał na którym muzyk bazuje, jest podobny do tego z „Field Notes” o tyle wypracowana forma różni się już znacząco. Dymiter zdaje się minimalizować efektowność swoich nagrań, ponieważ rejestruje powietrze (air), a więc to co najtrudniej usłyszeć, wychwycić, to co towarzyszy nam na co dzień i jest wręcz niezauważalne. Ale „zebrane” przez muzyka powietrze przechodzi metamorfozę – najpierw pod postacią pola (field) w którym się znajduje i w którym wchodzi w interakcję, przekształca się pod wpływem przestrzeni i jej akustyki. A zaraz później ów materiał źródłowy ulega rozbiciu i całkowitej deformacji w stosunku do pierwotnej wersji (następuje więc swoisty feedback). Stąd tradycyjnych bądź też zwyczajnych szumów na tej płycie nie usłyszymy. Dymiter poddaje powietrze obróbce, a dodatkowo wplata w nie elementy brzmień elektroakustycznych i delikatnej elektroniki. Tworzy drone’owe powłoki, dodaje subtelne mikrodźwięki – odłosy wydawane przez zwierzęta, oszczędne  bity, zapętlone wokalizy lub klarnet, budując z nich intrygującą i złożoną narrację. Fabuła płyty stopniowo się rozwija, od oszczędnych dwóch części „Luftkurort” (jedna z nich pojawiła się na kompilacji „Nowe idzie od morza” – posłuchaj) po najbardziej rozbudowany „Oscines”, który najdalej odchodzi od czystych nagrań terenowych, a najwięcej z nich efektów, modulacji brzmieniowych i dźwiękowych interwencji. Emiter potrafi jednak zachować proporcje i umiar, dzięki czemu forma nie przerasta na tej płycie treści, a płynnie zrealizowana narracja sprawia, że materiał ma jednocześnie subtelny kształt i wartką fabułę. Muzyk w porównaniu do wspomnianych „Field notes” nagrania terenowe traktuje jako źródło i punkt wyjścia, z nich generując ciekawą muzyczną opowieść, opartą na pozornie prostych dźwiękach, ale jednocześnie zróżnicowaną i barwną.

[Jakub Knera]