Śpieszmy się słuchać płyt, tak szybko wychodzą. Jak wskazuje opis najnowszego, a w zasadzie debiutanckiego wydawnictwa Akpatok, jest to materiał nagrany pod koniec 2013 roku. O tym, że muzyk o wiele bardziej rozlegle penetruje obszary swoich zainteresowań, można było przekonać się podczas jego ostatniego koncertu w Domu Zaraz w Gdańsku-Oliwie, gdzie razem z wokalistką powędrował bardziej w regiony akustyczne i psychofolkowe.

„Through the spruce gate into the snowy forest” to piąte – po dwóch albumach Tundry, jednym wydawnictwie trupwzsypie i wspólnej płycie Tundry z Karpatami Magicznymi – wydawnictwo Dawida Adrjanczyka. Tym razem album jest rozpisany na trzy rozdziały bazujące na brzmieniu rezonującej, wzmocnionej efektami gitary elektrycznej. Całość ma dosyć prostą, chociaż wielowarstwową formę – na pierwszy plan wysuwają się ambientowe, zapętlone loopy gitary, które muzyk uzupełnia efektami i brzmieniem organów. Dronowa powłoka w pierwszej odsłonie ma bardzo liryczną formę, także z powodu niektórych warstw dźwięku, przypominających ulotne wokalizy. „II” to nieco cięższy, guasi-metalowy drone’owy utwór, bardzo gęsty, a przez organy także wyrazisty. Tutaj muzyka zyskuje kształt magmy, zespajającej wszystkie brzmienia w jedną całość, która mimo wszystko nie ulega kompresji i zamazaniu, ale zachowuje selektywność i wrażenie wielowymiarowości. Przy odpowiednim wsłuchaniu i sprzęcie, można uchem śledzić kolejne warstwy utworu, który najlepiej ze wszystkich na płycie zachowuje przestrzene brzmienie, a jednocześnie dosyć zwartą formę narracyjną.

Dawid Adrjanczyk eksploruje obszary, wcześniej odwiedzane chociażby przez Stars of the Lid, którzy swoją odsłonę drone-music budują również w oparciu o wsparte efektami gitary elektryczne. Tak jak duet przy pomocy tych instrumentów maluje swoje rozwlekłe suity, tak samo jest ona dla mnie istotna w muzyce gdańszczanina. W swojej recenzji na blogu fight!suzan Filip Szałasek zwrócił uwagę jak duże wrażenie zrobił na nim koncert Akpatok w Cafe Fikcja przed rokiem, kiedy – paradoksalnie – Akpatok zagrał koncert przy użyciu zestawu efektów, miksera, sampli, wszystkiego modyfikowanego na żywo. Nie miał jednak gitary. Mnie jego muzyka przekonuje właśnie przez pryzmat gitarowości i rockowego etosu – nie jako zestaw elektronicznych urządzeń obsługiwanych sprawnie (ale też odrobinę mniej atrakcyjnie wizualnie), ale właśnie jako sięgnięcie po gitarę, szarpanie strun i budowanie prestrzennych form. Bardziej przez zanurzenie się w post-rockowej metodologii, rozumianej jako korzystanie z instrumentu w odmienny od rockowej estetyki sposób. A więc im dalej od maniery muzyki eksperymentalnej, a bliżej rockowemu zacięciu, tym lepiej. Świetnie uchwyca to rezonujący, wypełniony w drugim planie metalicznymi sprzężeniami utwór „III”, najdłuższy na płycie.

„Through the spruce gate into the snowy forest”  jest pozornie sennym i jednostajnym wydawnictwem, ale mikrozdarzenia lub zderzające się ze sobą warstwy dźwiękó, czynią ten album bardziej atrakcyjnym. Przyznam jednak, że zarówno ze względu na dokonania Adrjanczyka pod szyldem Akpatok Ensemble, jako Tundra ale też w innych odsłonach, spodziewałem się materiału bardziej wyrafinowanego, ale też stąpającego krok do przodu, a nie tylko udeptującego mocno utarte już szlaki. Jego metodologia ma ku temu spory potencjał, co pokazał wspomniany set w Domu Zarazy. Nieskończone możliwości daje też gitara podpięta do pieca i wierzę, że Adrjanczyk może ją jeszcze niejednokrotnie ujarzmić w bardziej odkrywczy sposób.

[Jakub Knera]