Francusko-szwajcarski septet eksploruje brzmienie tradycyjnych instrumentów w formie minimalistycznych transowych repetycji, tworząc ciężką, niekończącą się dźwiękową procesję.
Instrumentów jest wiele, ale septet gra powściągliwie, minimalistycznie, często bliżej im do muzyki mikrotonalnej niż zwiewnych folkowych kompozycji. Cedzą dźwięk, nie atakują ścianą hałasu. Ich powściągliwa muzyka przybiera formę transowego marszu, a powiększone instrumentarium dodaje kolorytu, multiplikuje warstwy, wzmacnia nastrój tajemnicy.
Przebija się z tego utworu ciężar i zdecydowanie, ale jednocześnie niepisany żal, werterowskie cierpienie i konstatacja: grajmy bez końca za wszelką cenę. La Tène swoją nazwę wzięli od szwajcarskiej miejscowości, w której w połowie XIX wieku znalazło się stanowisko archeologiczne – w pewnym momencie ta nazwa stała się eponimem kultury archeologicznej. Zespół gra dziś, ale sięga do historii. Szlifuje brzmienie tradycyjnych instrumentów i ich możliwości, budując z nich niekończącą się procesję codzienności, powtarzalność i jednostajny, miarowy ciężar powszednich zmagań.