Noise na tradycyjne instrumenty azjatyckie, zabawy na kornetach, środkowo-europejski prymitywizm gitarowy i wspaniała płyta Lonnie Holley z gośćmi. Zapraszam do moich czterech płyt tygodnia.
Lubię, kiedy słucham instrumentów, które zupełnie nie przypominają swojego oryginalnego brzmienia. Louis Laurain jest w tym mistrzem – pamiętam jego grę w tylnej nawie kościoła Św. Jana z zespołem Lumpeks albo niezwykłą płytę Pulses, Pipes, Patterns. Teraz łączy siły z ekstrawerykiem Pierre Bastienem, z którym szukają dźwięków tam, gdzie ich nie ma, bawią się nimi, są jak czarodzieje, ktorzy z kapelusza wyjmują nowe brzmienia.
Podobnie jest z duetem Paulownia, który improwizuje na granicy ciszy, pogłosy, feedbacku i noise’u. Wnoszą do muzyki improwizowanej zupełnie nową jakość, grając na instrumentach z krajów azjatyckich. Jedno z najciekawszych wydawnictw.
Ale ciekawie jest też przyjrzeć się brzmieniu z pozoru klasycznemu – Jakub Šimanský na gitarze akustycznej czyni cuda, z kolei Lonnie Holley zaskakuje w taki sposób, że od jego nowej płyty trudno się oderwać. Polecam najciekawsze cztery albumy tygodnia.
Jakub Šimanský
What Do You Mean By That?
(Self released)
Zachwycił mnie album duetu Šimanský/Niesner wydany w 2022 roku, tymczasem dwójka muzyków z powodzeniam rozwija swoją działalność. Tomas Niesner wydał 3 lata temu przepiękny „Bečvou”, a Jakub Šimanský wraca z trzecim solowym albumem „What Do You Mean By That?”. Znalazły się na nim utwory, kto®e powstawały w jego głowie w ciągu ostatnich osiemnastu lat. Każdy z nich to osobna opowieść, wykorzystująca różne sposoby strojenia gitary, odwołująca się do różnych tradycji. Šimanský z lekkością przeskakuje między estetykami, zapuszczając się w kierunku bluegrass, american, bluesa czy amerykańskiego prymitywizmu ze swobodą lawirując swoim fingerpickingiem pomiędzy nastrojami, raz grając intensywnie i gęsto, raz cedząc dźwięki na instrumencie, zawodząc brzmieniem, delikatnie tworząc kolejne akordy. Brzmienie jego gitary ma w sobie melancholijny posmak, ale jednocześnie stanowczość, liryzm i transową głębię.
Paulownia
Paulownia
(Tripticks Tapes)
Pisałem swego czasu o Tripticks Tapes, jednym z najciekawszych wydawnictw, ktore koncentruje się na muzyce improwizowanej i eksperymentalnej. Jedną z cech tego wydawnictwa jest dobór artystów, którzy w swoich praktykach wykorzystują nietypowe instrumentarium, daleko wychodzące poza idiom free-jazzowy. Paulownia są tego doskonałym przykładem – wykorzystują dalekowschodnie instrumenty tradycyjne takie jak ajaeng, koto czy guzheng. Choć akustyczne, oferują zdwojone niemal spektrum możliwości na kilku poziomach. Trójka artystek barwnie przelata swoją grę na instrumentach strunowych, świetnie podkreślają sonorystyczne walory instrumentów, jednocześnie wzmacniają ich brzmienie efektami, dzięki czemu instrumenty zyskują głębię, co w połączeniu z nierzadko ekspresyjną grą, zahacza o charakterystyczne orientalne brzmienia, ale też tworzy zawodzącą czy gęstniejąca ścianę dźwięku, zahaczając o muzykę noise. Efekt jest błyskotliwy i oszałamiający.
Pierre Bastien & Louis Laurain
C(or)N(e)T
(Rose Hill Records)
Dwóch ekscentrycznych muzyków grają na kornetach i masie dziwnych instrumentów. Zarówno Laurain jak i Bastien od dawna poszerzają możliwości brzmieniowe tych, ale też innych instrumentów dętych, wychodząc poza ich oczywiste możliwości, tworząc na pograniczu za sprawą sonoryzmu, sięgając po elektronikę albo czysto akustycznie. Ich wspólny album, który już w tytule wieści zabawę i zagadkę to eksperymentowanie z formą, stukanie, pohukiwanie, wykorzystywanie najdzienwijezych dźwięków na pograniczu muzyki konkretnej, tworzenie z dęciaków instrumentów perkusyjnych, ale też granie trąbkami pod wodą, granie pędzlami, drewnianymi fletami, całą masa instrumentów. To niemalże panoramę dźwiękową, paletę, z której muzycy bezgranicznie czerpią w poszukiwaniu nieoczywistości i niespodzianek. Daleki od klasycznej formy albumu, ale i daleki od czystej i poukładanej struktury. Zaskakujący, wodzący za ucho i zrywający z przyzwyczajeniami.
Lonnie Holley
Tonky
(Jagjaguwar)
Lonnie Holley jako artysta w świecie sztuk wizualnych jest obecny od niemal czterech dekad, ale jako muzyk jest aktywny od początku lat 2000. jego albumy to niezwykłe opowieści, muzyczne czerpiące z bluesa, jazzu, folku, w których snuje opowieść o otaczającym świecie, koncentrując się na Ameryce. Frapująco i swobodnie wypada na koncertach, co pokazał w 2023 roku na zamknięcie Unsound, hippisowim frywolnym występie. ‚Tonky’ to pulsująca, bujna opowieść, refleksja nad rzeczywistością do której zaprasza takich gości jak Angel bat Dawid, Alabaster DePlume czy billy woods, bliskich mu stylistycznie ale i pod kątem otwartości i czerpania z różnych muzycznych światów. Efektem jest wszechstronna opowieść o wciągającej dramaturgii, rozbudowana instrumentalnie, złożona, czasem o iście filmowym, hip-hopowym czy folkowym zacięciu, tworzona bez ograniczeń, a jednocześnie – dzięki refleksyjno-kaznodziejskiemu głosowi Amerykanina, wciągająca i przejmująca opowieść.