Minimalistyczna i monumentalna muzyka z „All Life Long” w wykonaniu Kali Malone, Stephena O’Malley, Macadam Ensemble i Opus 333 niezwykle rezonowały w monumentalnej przestrzeni Eglise du Saint-Espirit de Paris.

Po pandemii została nam niezliczona ilość zarejestrowanych koncertów live. Jednym z tych, które utkwiły mi w pamięci był niezwykły występ Kali Malone i Stephen O’Malley oraz chóru Macadam Ensemble podczas festiwalu Variations w 2021 roku, przepięknie sfilmowany przez Vincenta Moona. Przesłuchiwałem go wielokrotnie w zamknięciu zachwycony, ze względu na jego niesamowity nastrój, dramaturgię, ale też nieoczywistość i sakralność tej muzyki.

W 2024 roku te nagrania znalazły się na „All Life Long” wyjątkowym i złożonym dziele. Kiedy ogłoszono, że po wydaniu płyty, artystka zagra ten materiał na żywo w towarzystwie chór i dętego ensemble razem ze Stephenem O’Malley, wiedziałem, że muszę usłyszeć go na żywo.

2 i 3 września koncerty odbyły się w Paryżu. Oddany do użytku w 1935 roku Eglise du Saint-Espirit z zewnątrz może być trochę niepozorną ceglaną świątynią, ale w środku jest monumentalny. Zbudowany w całości ze zbrojonego betonu trochę w duchu bizantyjskim, z nawą o średnicy 22 metrów i wysokości 33 metrów, wyjątkową kopułą i freskami, wpłynął na atmosferę miejsca, ale też pogłos, który miał niebagatelne znaczenie dla wybrzmiewania muzyki.

Koncert składał się z trzech części, na które złożyło się 11 utworów z „All Life Long” jednak w zmienionej kolejności, w zależności od wykonujących je artystów. 

Pierwsza, złożona z trzech części, rozpisana na czteroosobowy chór Macadam Ensemble pokazała możliwości rezonowania przestrzeni, polifoniczny śpiew niosąc aż po sufit. Zaczynając od niewidzialnie pulsującego „Passing Through Spheres” delikatne, subtelne brzmienie, niosło się po monumentalnym budynku, zachwycając przeplatającym się męskim tenorem, kontratenorem, basem i barytonem, które przejmująco otworzyły wieczór tekstami Agambena, Symonsa i Lowella.

Drugą stanowiły kolejne trzy kompozycje rozpisane na kwintet dęty Opus 333 na cztery sakshorny (dwa basowe, barytonowy i altowy) oraz trąbkę bugle. Dęciaki są niemal stworzone do grania w przestrzeni z pogłosem, który tu rozciągał się do kilku sekund. Minimalistycznie brzmienie instrumentów gęstniało, wypełniając przestrzeń świątyni. Ich intensyfikacja przypominała czasem w barwach syntezatory, tak mocno nawarstwiała się muzyka, będąca także wynikową betonowej powierzchni.

Trzecią część była zagrana na dwa przenośne organy piszczałkowe. Pierwszy utwór Malone zagrała sama, w kolejnych towarzyszył jej O’Malley. Rozwlekłe dronowe pasma i subtelne interwały budowały niespieszną, dronową, ale pełną skupienia narrację. Wibrujące dźwięki, rozwarstwiające się nuty sprawiały, że detal uwypuklał się, urzeczywistniał się w uszach odbiorców/odbiorczyń. O’Malley bardzo często grał gęste, niskie, basowe nuty, zanikające w kościelnej przestrzeni, ale świetnie punktujące wyższe tony Malone. Ta muzyka nie spieszyła się, trwała. Wraz z kolejnymi minutami można było zagubić się w czasie, jej medytacyjny charakter coraz bardziej zapętlał się w na swój sposób transowym rezonansie. Końcówki utworów artyści rozciągali do granic możliwości, ich trwania, co w przypadku chociażby „Fastened Maze” czy „No Sun to Burn” w formie świdrującego vibrato miało w kościelnym wnętrzu posmak kosmiche musik.

Kluczowe, że był to koncert całkowicie akustyczny, a przestrzeń kościoła była jego naturalnym sprzymierzeńcem, wpływając na naturalne, a jednocześnie monumentalne wybrzmiewanie. Wzmacniając muzykę, budując charakter podniosłości, stając się wydarzeniem site-specific z betonową architekturą miejsca jako kolejnym instrumentem. W końcu ta muzyka drążąca w nieskończoność właśnie w takiej świątyni, kontynuując tematy podjęte na „All Life Long” w monumentalnym miejscu wybrzmiewa najdobitniej i najczulej. Wyjątkowe i niesamowite doświadczenie.

Kolejne koncerty z tym materiałem jeszcze w tym roku – m.in. w St-Martin-In-The-Fields w Londynie, niezwykłym Temppeliaukio w Helsinkach (tylko organy), berlińskim Gedächtniskirch, a już w październiku także w Polsce na Unsound, gdzie tego samego wieczora skład wystąpi razem z irlandzkim Lankum.