Zarówno twórczość Crown of Twilight, jak i Perfect Beauty już na łamach Nowe idzie od morza opisywałem. Obaj twórcy za punkt wyjścia traktują muzykę metalową, którą biorą na warsztat i wyciągając z niej najbardziej interesujące wątki, budują utwory lawirujące gdzieś pomiędzy noise, elektroniką, a drone-metalem. Próżno szukać u nich wokali, to bardzo klimatyczna pod względem nastroju muzyka, a dźwiękowa atmosfera bardziej przypomina ścieżki dźwiękowe do mrocznych filmów. Na ich wspólnym albumie jest podobnie, czasem mam nawet wrażenia jakbym słuchał alternatywnej wersji soundtracku do „Twin Peaks”.

Dwójka muzyków wykorzystując narzędzia, które w ich twórczości były już wcześniej, tworzą muzykę która jest wynikiem fascynacji metalem, elektroniką, ale też eksperymentami z dźwiękiem i jego zniekształcaniami. „Hopes” otwiera szorstki i noise’owy szum, natomiast „Slumber” bliskie jest syntezatorowym zabawom spod znaku kosmiche musik, poddanym modyfikacjom. Najbardziej klasyczne pod kątem metalowej muzyki utwory to „III” i „Core” – z prostym gitarowym riffem, syntezatorem i perkusją w tle, trochę wytłumioną. „Awakening” z kolei stawia na rytm, wyznaczany przez bit i mieniącą się kolorami melodię. Muzycy wzajemnie wymieniają się inspiracjami i pomysłami, ze swojej solowej twórczości wnosząc do projektu to, co najciekawsze. Na całe szczęście nie jest to klasyczny drone-metalowy album z rozwijającymi się w nieskończoność gitarowymi partiami, budującymi ciężkie ambientowe tło. Dobrze się tego słucha, chociaż kuleje trochę narracja – słychać, że utwory to osobne byty i często są zestawione ze sobą dosyć przypadkowo. Lepsza kolejność, albo sprawniejsza narracja dodałyby im życia i sprawiły, że całość byłaby bardziej płynna, a w efekcie bardziej sugestywna.

Crown of Twilight vs Perfect Beauty, Bandcamp, 2016.

Jakub Knera