Wojtek Mazolewski w składach, w których gra, zawsze wykonywał covery – od Nirvany przez Rage Against the Machine i Radiohead po Autechre. Utwór tych ostatnich znalazł się na płycie Monster of Jazz z 2010 roku, ale basista nie ustał w penetrowaniu kolejnych kompozycji tego składu, które na żywo z zespołem zaprezentował podczas imprezy Before Tauron Nowa Muzyka w 2014 roku. Ten festiwal jest z resztą dobrym odniesieniem do całej tej płyty – elektronika i pokrewne jej gatunki mieszają się na niej a jazzem tak, jak łączy je w programie katowicki festiwal. W rezultacie dostajemy utwory, których korzeniem jest twórczość Brytyjczyków, ale efekt finalny jest bliższy post-jazzowym eksperymentom, z których Freudzi są znani już od ponad dekady.

Plays Autechre nie jest tak mrocznym albumem jak twórczość zespołu, który był przyczynkiem do jej powstania. Najważniejszy jest tu rytm, świetnie podkreślany przez bas Mazolewskiego, ale też nieoczywistą perkusję Rafała Klimczoka. Trąbka Adama Milwiw-Barona i saksofon barytonowy Karola Goli świetnie współgrają ze sobą i masą efektów, które nadają muzyce przestrzeni i kolorytu. Materiał na płycie to rejestracja koncertu w katowickim klubie Hipnoza (oklaski są jednak zupełnie niepotrzebne, bo przeszkadzają w odbiorze) – hermetyczna dosyć elektronika Autechre ożywa dzięki przestrzeni świetnie dialogujących dęciaków. Mazolewski zawsze wolał coverować nie-jazzowe zespoły i Plays Autechre jest kolejnym przykładem, że to ciekawe i wartościowe posunięcie – utwory Autechre powstają w nowych wersjach i przy użyciu innego instrumentarium. Moje ulubione momenty to „Montreal“, „Goz Quartet“ i fantastyczny, zamykający całość „Eggshell“. Syntetyczna elektronika zyskuje czasem nawet orkiestralne brzmienie, a kwartet po raz kolejny pokazuje, że są w stanie wyjść obronną ręką ze swoich – bądź co bądź – szalonych pomysłów.

Pink Freud Plays Autechre, Mystic, 2016.

Jakub Knera