Salviction zgrabnie łączą post-metalowe, sludge’owe, a czasem też post-rockowe fascynacje, przekuwając je na pomysłowy i lekki album (mimo ciężkiego brzmienia). Nie ma tu bezsensownego łojenia, jest za to masa fantastycznych melodii, które budują bardzo klimatyczną muzykę. Pierwsza rzecz, która w największym stopniu zwraca moją uwagę to bardzo dobre współgranie gitar Dariusza Słowikowskiego i Michała Jędrejka, które w zasadzie w każdym utworze pierwszoplanowo budują główne motywy kompozycji i wpływają na ich narrację. To materiał dopracowany w szczegółach i wielowarstwowy, o bardzo selektywnym i wyrazistym brzmieniu. Mimo, że utwory mają dosyć progresywny i rozbudowany charakter, to wcale nie męczą, wprost przeciwnie – dramaturgia jest tu wartka, a takie detale jak klawisze Roberta Momonta doskonale domykają całościowe brzmienie kompozycji. Salviction to zgrany zespół, który wychodząc z metalowych form, celuje we wciągające melodie i chwytliwe kaskady riffów, na tle których góruje wokal Pawła Biskupskiego, raczej na zasadzie domknięcia całości, dzięki czemu materiał zachowuje spójność. Sekcja rytmiczna sprawnie trzyma całość w ryzach, więc finalnie Grief-stricken słucha się z niekłamaną przyjemnością. To soczyste brzmienie, masa pomysłów skrojonych w rozbudowanych i przemyślanych utworach. Dobrze, że po tak długim czasie funkcjonowania tej muzyki w sieci, zespół znalazł wydawców, którzy wypuścili album na winylu. Z niecierpliwością czekam na kolejne nagrania.

Salviction, Grief-stricken, Extinction Records, 2016.

Jakub Knera