Rhythm Baboon jest naszym nadmorskim skarbem. Bo nikt tu nad morzem nie tworzy takiej muzyki, bo wyprowadza Gdańsk z getta (co sugerował już tytuł jego poprzedniej płyty) na pole muzyki elektronicznej, brzmiącej świeżo i żywo, pulsującej i pełnej muzycznych nowinek. Bo kiedy cała Europa kreatywnie rozwija swoje elektroniczne podwórka (z najciekawszym na czele Principe Discos, działającym w Portugalii), to w Gdańsku ta estetyka zdaje się trącać myszką. Zdarzają się wyjątki pokroju Uku czy Scott Stain, ale Gdańsk i całe Trójmiasto dość twardo siedzi w oparach dubstepu, drum’n’bassu i ciężko wyłuskać z tego coś ciekawego, wyróżniającego się. Dlatego Rhythm Baboon jest na tym tle trochę samotną wyspą.
Przygarnięty przez label Polish Juke prezentuje szeroki przekrój swoich fascynacji i osobliwych pomysłów na muzykę pulsującą, pełną niuansów, niezbyt przyciężką, a jednocześnie różnorodną. Siedem utworów na „Rhytmwerkz” to w sam raz żeby zarysować paletę brzmień z jakich Baboon czerpie. Jest miejsce na quasi hip-hopowy rytm i subtelnie poupychane ambientowe pasaże, psychodeliczne i futurystyczne syntezatorowe pasma czy zmodyfikowane wokalizy jak w „Notogether”. To wydawnictwo zmienia nastroje, bawi się rytmiką sampli, raz snując bardziej spokojne i chłodniejsze melodie, aby za chwilę zaskoczyć agresywnymi, pełnymi emocji kawałkami, które miotają się jak szalone. Garage miesza się tu z połamanym juke i hithatowymi footworkowymi zawijasami. To współczesna muzyka wielkich miast, gęsto wypełniona pomysłami, pełna rytmicznych i syntezatorowych kaskad, bogata i wciągająca. Rytm jest tu najważniejszy ale też to co dzieje się za nim i obok. Rhythm Baboon jest w doskonałej formie, brawo.
[Jakub Knera]