Śmierć to wątek stale obecny w kulturze ludzkiej. Odnoszą się do niego wszystkie religie i filozofie, raczej każdy czasami myśli o śmierci – czyli to sprawa mało elitarna. My opowiadamy o niej w takim meksykańskim, jarmarcznym stylu, nie unikamy częstochowski rymów, ale z drugiej strony nie chcemy uciekać w banał i pastisz – opowiada Adam Witkowski, 1/2 zespołu Nagrobki, który 12 grudnia wydaje drugą płytę „Stan Prac” i zagra wtedy koncert w gdańskim Klubie Żak.

Jakub Knera: Jak uczciliście Wszystkich Świętych? Wydaje się, że to święto idealne wręcz dla waszego zespołu.

Adam Witkowski: Tak mogłoby się zdawać, ale prawda jest inna i bardziej banalna – tego dnia nagrywaliśmy ścieżki wokalne na płytę i nie było czasu na świętowanie. Dużo koncertów udało nam się zagrać w roku 2015 roku i w którymś momencie musieliśmy postawić tamę przed kolejnymi propozycjami, a na Halloween było ich szczególnie dużo. Trzeba było się jednak skupić i zabrać za produkcję. W grudniu ruszamy w trasę i okazja do celebracji jeszcze będzie.

Skąd przyszedł wam pomysł na śpiewanie o śmierci? To niezbyt popularny temat.

Popkultura zamiata go pod dywan, ale jest to przecież wątek stale obecny w kulturze ludzkiej. Odnoszą się do niego wszystkie religie i filozofie, raczej każdy czasami myśli o śmierci… czyli to sprawa mało elitarna. Akurat my opowiadamy o śmierci w takim meksykańskim, jarmarcznym stylu – być może to nie jest częste nad Wisłą. Nie unikamy częstochowski rymów, ale z drugiej strony nie chcemy uciekać w banał i pastisz. Staramy się aby ten nagrobkowy styl był możliwie wielowymiarowy.

Jak doszło do waszej współpracy? Czy to ewolucja twoich i Maćka Salamona działań w zespole Gówno czy powody były zupełnie inne?

Fakt wspólnego grania w Gównie miał oczywiście ogromne znaczenie, ale to nie był jedyny i najważniejszy powód. Początkiem Nagrobków był zespół Tatrzańska 88, który założyliśmy w roku 2012 w ramach tygodniowej rezydencji artystycznej w Sopocie. Za tą efemeryczna formacją stał prosty pomysł – nauczenia się gry na nowych instrumentach! Przez tydzień rezydencji graliśmy codziennie po parę godzin, nagraliśmy EP-kę, zrobiliśmy film. Potem było trochę przerwy i dopiero na koniec roku 2013 postanowiliśmy zabrać się do roboty pod szyldem Nagrobki. Pierwszy oficjalny koncert, który zagraliśmy to był support przed Mister D. w łódzkiej Wytwórni. Sytuacja bardzo niestosowna – kilkaset osób pod sceną, a my nie umiemy prawie w ogóle grać na instrumentach, bo właśnie się uczymy ich obsługi. Jakoś dziwnie ominęliśmy etap grania dla pięciu znajomych pod sceną. Ale to nas bardzo zmotywowało do pracy – Unsound, Off Festiwal i Domoffon graliśmy już pewni swego. Wspólna praca przychodzi nam bardzo naturalnie i z dużą przyjemnością. Staramy się stawiać przed sobą wyzwania i się nie lenić.

Nie czujecie się ograniczeni konceptem zespołu, który śpiewa o śmierci?

Założenie, że w tekstach poruszamy wyłącznie tematykę cmentarną, nie jest specjalnym ograniczeniem. Z jednej strony temat jest tak pojemny jak życie, z drugiej najwięcej wyzwań stawiamy przed sobą w warstwie muzycznej i to na niej się skupiamy w pracy. W tym zespole teksty nie stanowią problemu. Zaryzykuje stwierdzenie, że umiemy napisać piosenkę o cegle w ścianie, albo zużytej oponie. Natomiast praca z zaledwie dwoma instrumentami i dwoma głosami, ich najefektywniejsze wykorzystywaniem przy ograniczonych umiejętnościach, to jest sedno naszych zmagań. Ale my lubimy ograniczenia, one pobudzają naszą kreatywność.

Wasza płyta powstawała bardzo długo…

Tym razem nakład nie będzie limitowany do siedemnastu sztuk. Od momentu, kiedy się wyprzedał, dostaliśmy tyle pytań o dostępność naszej pierwszej pyty, że nie mamy już ochoty na nie odpowiadać (śmiech). Płyty będzie więc odpowiednio dużo i dla każdego starczy. Postanowiliśmy wydać ją wraz z gazetą poświęconą Nagrobkom, więc mamy nadzieję, że edytorsko będzie ciekawie. W tym czasie działo się u nas wiele innych rzeczy, a już same tylko Nagrobki musiały ewoluować z głupiego muzycznego dowcipu w regularnie koncertujący zespół. Na pewno to nie samo pisanie piosenek zajęło nam tyle czasu.

Rodzaj energii Nagrobków bardzo dobrze sprawdza się na koncercie.

Ale jest trudny do oddania w nagraniu. Trzeba znaleźć kompromis między energią i żywiołowością, a poprawnym wykonaniem. Próbowaliśmy wielu sposobów i popełniliśmy wiele błędów. Materiał nagrywaliśmy dwa albo nawet trzy razy, na różne sposoby i w odległych od siebie momentach. Co do zawartości muzycznej, to znajdzie się na niej dziewięć kompozycji w tym jedna piosenka, znana z debiutu, ale w zupełnie innej, rozbudowanej wersji. Płyta nie będzie tylko odwzorowaniem koncertu. Pojawią się na niej również nasi przyjaciele, którzy użyczyli swojego talentu, a którzy nie grają z nami na koncertach. Mamy nadzieję, że udało nam się stworzyć atrakcyjny zestaw piosenek w stylu nekropolo.

Nagrobki zagrają 12 grudnia w Klubie Żak. Szczegóły w zakładce KONCERTY.