Minimalizm na zapętlone instrumenty smyczkowe.

Owen Pallett od pierwszych dźwięków pokazał jak minimalizm i prostotę można rozwinąć w wielowarstwowe, rozbudowane dramaturgicznie kompozycje. Muzyk, który kiedyś grał jako Final Fantasy i pojawił się już kilkakrotnie w Polsce, tym razem przyjechał w asyście perkusisty i gitarzysty. Rozpoczął jednak od kilku utworów zagranych solo, w ramach których zapętlał partie zagrane na skrzypcach, których brzmienie często wzmacniał za pomocą efektów, poszerzając spektrum tego instrumentu. Pallett bazując na prostych formach, rozwijał je do zróżnicowanych kompozycyjnie utworów, w których pociągnięcia smyczkiem po strunach przeplatały się z uderzeniem w instrument, grą szarpaną albo takim przetworzeniem dźwięku instrumentu, że brzmiał nawet niczym syntezator. Loopował melodie, podbijał je rytmem, nadając pomysłowego, piosenkowego charakteru. Do tego śpiewał, a skala jego głosu robiła bardzo pozytywne wrażenie. Na dodatek czuć, że Kanadyjczyka cechuje dużo swobody – rozmawiał z publicznością, kokietował, że nie do końca umie obsługiwać nowy syntezator, próbował grać pojedyncze dźwięki, aby potem budować z nich kompozycje. Gdy dołączył do niego zespół, całość brzmiała jeszcze potężniej – orkiestralnie, a momentami nawet rockowo. To fajne rozwinięcie formuły, ale wydaje się, że Pallett doskonale radzi sobie w pojedynkę, sam często skutecznie zagłuszając resztę muzyków (jak w zróżnicowanym dynamicznie „Keep the Dog Quiet”). Trochę straciła na tym kameralność jego muzyki, którą od dawna przeobraża w imponujące, zróżnicowane brzmienie niczym człowiek-orkiestra. Z resztą muzyków koncert brzmiał zbyt przebojowo, a czasem nawet za słodko. Pallett solo jest samowystarczalny.

Karolina Rec, która jakoo Resina zagrała przed Palletem, zaprezentowała set skrajnie odmienny: spokojny i wyciszony (słabiej nagłośniony w porównaniu do zbyt głośnego koncertu „gwiazdy wieczoru). Wykorzystując podobne narzędzia – instrument smyczkowy i looper – wiolonczelistka budowała kilkuwarstwowe utwory, bazujące na pociągnięciu smyczka albo delikatnym wybijaniu rytmu przy uderzaniu w pudło rezonansowe; czasem wspomagała się też wokalnie. Jest w tym pewien zamysł, ale wydaje się być w mocno raczkującej fazie. Rec tworzy proste wielowarstwowe loopy, ale w momencie kiedy Pallett rozwinąłby je w utwory i na ich bazie budował kompozycje, wiolonczelistka kończy grać.Nie układa zapętlonych partii w kompozycje, ale finiszuje w momencie gdy powstaje ich szkielet, który powinien służyć jako efekt wyjścia a nie dzieło końcowe. Czas pokaże jak te pomysły się rozwiną.

Fajnie że Europejskie Centrum Solidarności podczas rocznic sierpniowych stawia na takie – bądź co bądź – młodzieżowe i ambitniejsze koncerty. Po ubiegłorocznym koncercie Hauschka i Nilsa Frahma to fajna programowo kontynuacja, zwłaszcza w obliczu dosyć jarmarcznego święta, jakie miało miejsce na terenie tuż obok budynku ECS.

Owen Pallett, Resina, Europejskie Centrum Solidarności, 30.08.15.

[Jakub Knera]