Szamańskie techno w Nowym Porcie.

Dwa bydgosko-toruńskie projekty, przez które przewija się kilku tych samych muzyków, ulegają właśnie dość sporym przeobrażeniom. Alameda 5, wcześniej występująca jako Alameda 3, właśnie wydali drugi album „Duch Tornada”, diametralnie inny od „Późnego Królestwa” sprzed dwóch lat. Trójka muzyków, która tworzy ten skład – Kuba Ziołek, Łukasz Jędrzejczak i Mikołaj Zieliński – grają obecnie także w zespole T’ien Lai, który z dwóch pierwszych rozrósł się do kwartetu – dopełnia go Rafał Kołacki. Ten projekt wydał swój pierwszy album w roku 2013, a jego obecna forma ulega nieustannemu przeobrażeniu, widocznemu przede wszystkim podczas koncertów. Przy CSW Łaźnia zespół zagrał wyjątkowo w trio, bez Zielińskiego. Ziołek i Jędrzejczak byli odpowiedzialni za zestaw efektów, moogów i syntezatorowych brzmień, podczas gdy Kołacki dopełniał ich elektroniczne brzmienie akustycznymi partiami bongosów, talerzy i perkusyjnych przeszkadzajek.

W porównaniu do pierwszego wcielenia T’ien Lai, teraz zespół porzucił new age’owskie suity i syntezatorowe wstęgi, zniekształcane i modulowane efektami na rzecz nawarstwiających się pasm dźwięku, mocno czerpiących z muzyki noise, a z drugiej strony bardzo zróżnicowanej drone music. Uzupełniają je potężnie wybrzmiewającymi bitami, przez co bliżej im do szamańskiego techno, czasem pulsującego i rozedrganego, kiedy indziej stanowiącego podstawę do eksperymentów na fakturze poszczególnych dźwięków. Nie jest to jednak rytmiczna łupanka w wersji 4/4 ponieważ w tej odsłonie T’ien Lai szalenie istotne są wszystkie mikrodźwięki, które budują gęstą dźwiękosferę poszczególnych kompozycji. Modulacje na moogu, sample, syntezatorowe wstęgi, szumy radiowe, perkusjonalia – wszystko to składa się na konglomerat dźwięku, który przykuwa uwagę, a wyrazisty bit spycha na drugi plan, co jest słyszalne zwłaszcza przy dobrym nagłośnieniu, jak było na koncercie przy CSW Łaźnia. Szkoda, że zespół wystąpił w okrojonej formie, słychać jednak że jest to wciąż projekt szukający nowego kierunku. Zdecydowanie lepiej wypadają kiedy kompozycje zachowują linearną formę, wzajemnie z siebie wynikając, niż wtedy gdy zespół przerywa poszczególne utwory, łamiąc trochę narrację. To bardzo hipnotyzująca muzyka, transowa i mantryczna, a jednocześnie różnorodna i barwna. Nowy album ma się ukazać jeszcze w tym roku pod tytułem „Rhythm” – sobotni koncert zajawił, że może to być bardzo obiecujące wydawnictwo.

T’ien Lai, CSW Łaźnia 2, Gdańsk, 16.05.15.

[Jakub Knera]