Muzyczne gitarowe otwarcie Ulicy Elektryków.

Pierwszy dzień maja, a jednocześnie pierwszy dzień działalności Ulicy Elektryków zakończył się wieczorem podczas którego cztery zespoły zaprezentowały skrajnie odmienne podejścia do muzyki gitarowej. Tym razem – w przeciwieństwie do czwartkowych koncertów w Domu Zarazy – było to jednocześnie podejście bardziej przebojowe i piosenkowe.

Najbardziej zróżnicowany materiał zaprezentował skład Olo Walicki Kaszebe II, który wywodzi się z jazzu, ale na najnowszej płycie penetruje obszary często bliskie chociażby dokonaniom Tame Impala. Pięcioosobowy skład przywołał cały materiał z płyty, często wzbogacając go dodatkowymi elementami – zagrali utwór „Eulalia” z repertuaru The Saintbox (wokale Gaby Kulki zastępując trąbką Tomka Ziętka), a instrumentalne utwory rozbudowali do bardziej psychodelicznych wersji, głównie za sprawą podbitej efektami, świetnie malującej tła, gitary Piotra Pawlaka oraz połamanej, a jednocześnie żywej perkusji Kuby Staruszkiewicza. Na pierwszy plan często wysuwały się falsetowe wokalizy Bunia i Walickiego, a ten drugi wzbogacił instrumentarium małym stołem do piłkarzyków, którego brzmienie wykorzystał na płycie i postanowił zaprezentować sposób jego wykorzystania na żywo. W tekstach tego materialu wciąż odczuwam niedosyt, za to muzycznie zespół zaprezentował się bardzo dobrze – zagrali spójnie, sprawnie przechodząc od piosenek, melodeklamacji („Kontrabas”, „Słone Przymorze”) po te najbardziej rozimprowizowane momenty.

Nie mniej zróżnicowne instrumentarium miał zespół Pedal Distorsionador, otwarcie nawiązujący w swojej twórczości – zarówno muzycznie jak i wizualnie – do złotej ery glam rocka. Kwartet położył nacisk przede wszystkim na solidne rock’n’rollowe brzmienie – zawadiackie i chwytliwe riffy gitary, doskonale współbrzmiały z perkusją, a dodatkiem były fantastyczne pasma wygrywane na korgu. Trochę zastępowaly linię basową, ale jednocześnie bardzo ciekawie dopełniały muzyczną mozaikę zespołu, wzbogacając utwory o elementy elektroniki, która z rock’n’rollową konwencją doskonale się splatała. Pedal Distorsionador ma w sobie duży potencjał performerski, który w B90 starał się wyzwolić, chociaż wydaje mi się, że był to koncert odrobinę zachowawczy – może bliskość publiczności w małych przestrzeniach temu sprzyja, a może wpłynęło na to onieśmielenie tak dużą halą?

The Pau gra w pojedynkę, wykorzystując bardzo proste środki – gitarę elektryczną i sampler, na którym ma nagrane wszystkie rytmiczne partie. Czasem sample bębnów przyjmują stricte punk rockowy charakter, a kiedy indziej ich eskalacja przypomina mocno dokonania Teenage Atari Riot. I chodziaż The Pau bliżej do tradycji brudnego i surowego polskiego punk rocka (jej wokal wielokrotnie kojarzył się ze „darciem” się Patyczaka) to artystka była gdzieś po środku między tymi dwoma kierunkami. Granie solo na pewno wypada efektownie, chociaż nie do końca przekonuje mnie ostre pociąganie za struny przy podkładzie reszty instrumentów puszczonych z samplera.

Podobną formę koncertu miał Kortez (na zdjęciu powyżej), który całkiem niedawno spotkał się ze sporym uwielbieniem słuchaczy radiowej Trójki – pomimo więc tego że koncertów zagrał nie wiele, możliwe że w internecie jego utworów w porównaniu do innych występujących tego dnia artystów, odsluchało do tej pory najwięcej osób. Za swój oręż miał gitarę, na której zagrywał poszczególne partie i loopował je, tworząc proste, a jednocześnie chwytliwe piosenki. Przypomina to dokonania Pablopavo, Skubasa, a nawet brytyjskiego Finka – Kortez gra bezpośrednio, opowiadając intymne historie. Zdecydowanie lepiej wychodzi mu to, gdy robi to po polsku (po raz pierwszy na koncercie język angielski był bardziej pretensjonalny niż rodzimy), z zastrzeżeniem żeby nie powtarzać utworów, bo to do dziś uważam za największy koncertowy grzech muzyków (a tak było z jego hitem „Zostań”, bo taki status ma już ten utwór). Najważniejsza w jego przypadku jest jednak szczerość, ze wszystkich piątkowych koncertów zaakcentowana najsilniej – nawet wtedy kiedy w utworze „Co myślisz” cały podkład włączył z telefonu, a sam z przekąsem śpiewał. Chociaż fajnie byłoby zobaczyć Korteza z rozbudowanym zespołem, a grania z playbacku nie lubię, ten utwór na finał jego koncertu zabrzmiał bezczelnie, a jednocześnie bezpretensjonalnie szczerze. Kupuję to.

Olo Walicki Kaszebe II, Pedal Distorsionador, The Pau, Kortez, B90, Gdańsk, 1.05.15.

[Jakub Knera]