Najnowsza płyta Ola Walickiego jest w pewnym stopniu kontynuacją projektu „Kaszëbë“, który powstał w 2007 roku (ciekawy tekst na temat tamtego wydawnictwa można przeczytać tutaj). Kaszebe można było usłyszeć także kilkanaście razy na żywo, aż w pewnym momencie projekt został trochę zapomniany, z pewnością także z powodu innych projektów Walickiego. W końcu jednak odżył ponownie, z dwóch powodów.

Pierwszym z nich było udostępnienie Walickiemu przez Jaromira Szredera dźwiękowych materiałów archiwalnych dawnych pieśni kaszubskich ze zbiorów Muzeum Zachodniokaszubskiego w Bytowie (pozyskanych z zasobów fonograficznych Instytutu Sztuki PAN). To zestaw nagrań terenowych zarejestrowanych w różnych miejscach Kaszub w latách 50. XX wieku, do których Walicki postanowił skomponowac muzykę. Drugim powodem był zawiązanie przez kontrabasistę znajomości z Dorotą Masłowską, która na Kaszubach podobnie jak on spędziła dzieciństwo, wynajmowała w Warszawie to samo mieszkanie, a na jego propozycję aby przygotowała teksty opisujące jej rodzime strony zareagowała entuzjastycznie – na tyle, że pisząc piosenki postanowiła założyć swój własny zespół, Mister D.

Finalnie na płytę trafiły utwory z czterema nagraniami terenowymi i raptem jeden z tekstem Masłowskiej. Walicki postanowił kontynuować projekt „Kaszëbë“, nawiązując do płyty wydanej 7 lat temu w małym stopniu i z innej perspektywy – opisując niekoniecznie tę najjaśniejszą stronę polskiej „Szwajcarii“, ujętej w fenomen społeczno-kulturowy. Jest więc to album o świeższym spojrzeniu na Kaszuby, bez zbędnej estetyzacji i kolorowania tego regionu.

Zamysł, który wydaje się ciekawy udał się, ale w zasadzie wyłącznie w postaci utworów i kompozycji, które tę płytę zainspirowały. Walicki zaprosił innych trójmiejskich twórców aby zmierzyli się z tematyką Kaszub. Próżno jednak szukać ciekawego ujęcia społecznego, kulturowego czy socjologicznego tego regionu. Wydaje się, że przeważają dość proste i mało błyskotliwe teksty o miłości („Salamon“), narcystyczne historie („Kontrabas“ Tymańskiego) oraz nieco abstrakcyjne i surrealistyczne opowieści Wojciecha Lopeza Stamm czy Ani Lasockiej. Formalnie brzmią ciekawie, ale z kaszubskim konceptem zbyt wiele wspólnego nie mają; w tę muzyczną opowieść można je dopasować dosyć na siłę. Jedyne punkty, które ciekawie komponują się z pierwotnym zamysłem to „Las“ Doroty Masłowskiej i „Toni“ Gaby Kulki – nieoczywisty i tajemniczy, który gdyby pozostałe teksty zostały napisane bardziej „na temat“ byłby ich fantastycznym domknięciem; tymczasem raczej funkcjonuje wyalienowany przypadek tekstu metaforycznego, ulotnego, a jednocześnie intrygującego. Muzycznie zespół zanurza się w rock’n’rollowej estetyce (w składzie gra Tomek Ziętek, Kuba Staruszkiewicz i Piotr Pawlak), która w wielu momentach bliska jest dokonaniom Tame Impala czy Beach Boys, zwłaszcza przez pryzmat wokaliz – falsetów Michała Bunia Skroka i fantastycznie śpiewającego Walickiego (który w przeszłości miał swój epizod w chórze). Słucha się więc tego miło, ale i dosyć przelotnie – na tle „Lasu“ reszta obserwacji (a w zasadzie ich brak) wypada miałko, bezbarwnie. Co z tłumami turystów nad kaszubskimi jeziorami, nadmorskimi kurortami pełnymi gofrów i zapiekanek latem, stereotypów mieszkańców Trójmiasta na temat właścicieli samochodów z rejestracjami GWE, GKA czy GTC, legendarnym czarnym podniebieniom albo problemom z wyjściem z cepeliady na rzecz bardziej współczesnego przedstawiania kaszubskiej tożsamości?

O Kaszubach można mówić na wiele sposobów i da się ugryźć fenomen, tożsamość czy społeczne zjawisko związane z tą mniejszością. Na „Kaszëbë II“ jednak tego brakuje, a częściej pojawia się pytanie, które towarzyszyło mi podczas reaktywowanego koncertu zespołu Miłość na Off Festivalu (w którym z oryginalnego składu grały raptem dwie osoby): można grać w takim zespole, ale po co pod tą nazwą? Mam poczucie niedosytu i zmarnowania potencjalu jaki tkwi w tym materiale. W porównaniu do debiutu – płyty nowatorskiej, ciekawej i pomysłowej – mam wrażenie, że ten album został stworzony bardziej dla zgrywy, zrobienia czegoś fajnego, niż przekazania intrygującej i wartościowej treści.

[Jakub Knera]