Mikołaj Trzaska nie zwalnia tempa i w drugiej połowie roku prezentuje kolejne wydawnictwa, ukazujące jego szerokie spektrum artystyczne z zupełnie innych perspektyw. Nagranie z Balazsem Pandi i Rafałem Mazurem zostało zarejestrowane przed dwoma laty w budapesztańskim klubie A38 – barce, zacumowanej na brzegu Dunaju przepływającego przez stolicę Węgier. To spotkanie osobliwe, bo nie dość, że na jednej scenie zagrały osoby, których instrumentarium i sposób grania w muzyce free spotyka się rzadko, to na dodatek reprezentują oni zupełnie inne podejście i estetykę w której poruszają się na codzień. Pandi jest węgierskim perkusistą, który wywodzi się z estetyki metalowej (Obake, Metallic Taste of Blood) ale sięga też do elektroniki (Venetian Snares, Otto von Schirach) czy noise (Merzbow). To rozedrganie czy specyficzna, charakterstyczna dla metalu stopa i wykorzystanie bębnów słychać od pierwszych minut. Węgier buduje gęstą warstwę rytmiczną, w której wspomaga go Mazur, który na swojej gitarze buduje gęsty drugi plan, bazując na mięsistym basowym brzmieniu. Trzaska brzmi w kontraście do nich swobodniej, bardziej chropowato i lekko – jego dramatyczne pojękiwania na saksofonie, uspokajają się w drugiej części płyty, wtedy też zespół komunikuje się ze sobą coraz lepiej. Jednak na tej płycie dominuje to, co dzieje się na początku – bardzo żywe i dynamiczne granie, kumulacja dźwięków i gęste wypełnienie zarówno niskich jak i wysokich rejestrów. Bardzo żywiołowe i cały czas trzymające w napięciu.

„Ten Chamber Kingdoms“ jest za to materiałem bardziej lirycznym, obrazującym również niecodzienne spotkanie muzyków z różnych światów. Trzaska spotyka się tu z legendarnym izraelskim klarnecistą, Haroldem Rubinem (ma 82 lata!) aby razem z nim dialogować na klarnetach. W kilku momentach przypomina się album „Goosetalks” nagrany przez gdańskiego muzyka z Peterem Brotzmanem, jednak w tym przypadku muzyka jest o wiele bardziej subtelna i delikatna, również wspólna konwersacja jest inna – frazy raz przyjmują bardzo płynną formę, kiedy indziej brzmią jak poucinane, wypluwane. Brzmienie muzyków dopełnia młody Nadav Masel (warto sprawdzić jego inne nagrania https://soundcloud.com/nadavmasel ), który gra na basie i świetnie domyka metaliczne granie klarnecistów. „Ten Chamber Rooms“ to muzyka, która uwodzi, świszczy w uszach, ale brzmi bardziej poetycko. Kompozycje są malowane ze spokojem i wyczuciem, brzmią zaskakująco płynnie, pomimo tego że ten skład na scenie spotkał się (tak jak trio Trzaska/Pandi/Mazur) po raz pierwszy. O ile tamta płyta bardziej przypomina surowe i punkowe oblicze Mikołaja, o tyle nagranie z Izraela lokuje go bliżej dokonań z Irchą, kiedy muzyczne zawijasy zyskują dostojność (swoją drogą, Ircha lada moment zaprezentuje kolejne wydawnictwo, a tuż za nią szykuje się nowa płyta Shofar). „Ten Chamber Rooms“ i „Tar & Feathers“ to kolejne szkiełka do muzycznej mozaiki Trzaski – zróżnicowane, odmienne, ale niezwykle treściwe i ukazujące swobodę free-jazzowej improwizacji na inne sposoby.

[Jakub Knera]