Jeden z najlepszych koncertów ostatnich kilku miesięcy w Trójmieście.

Kiedy LXMP zaczynali grać, pałali miłością do korgów, więc był to bardzo mocno elektroniczny duet. Ale z czasem zespół zaczął przechodzić niemałą ewolucję, czy to za sprawą kolejnych muzyków z którymi wspólnie koncertowali i nagrywali płyty (Chad Popple, Kazuhisa Uchinasi, Tabata Mitsuru) czy też poprzez specjalne projekty muzyczne („Back to the Future Shock” czyli reinterpretacja płyty „Future Shock” Herbiego Hancocka wykonana na festiwalu Unsound i potem wydana na płycie). Z Claytonem Thomasem, bardzo ciekawym i młodym kontrabasistą z Australii, postawili na akustyczne brzmienie, rozstawiając na środku sali IKM perkusję, pianino i kontrabas właśnie, bez jakiegokolwiek wsparcia prądu.

To był set krótki (trwał zaledwie 50 minut), ale bardzo błyskotliwy, pełen detali i mikrodźwięków, generowanych przez każdego z muzyków osobno. Ciężko wskazać w tym przypadku lidera, ponieważ gdy tylko jeden z nich zaczynał dany muzyczny temat, od razu pozostała dwójka twórczo z nim dialogowała, w między czasie dokonując trwałej transformacji rozwijanych struktur. Piotr Zabrodzki, czasem trochę przytłoczony głośnymi instrumentami kolegów, przez większą część koncertu opierał swoją grę na wygrywaniu pojedynczych nut bądź półnut na pianinie. Macio Moretti na perkusji wyczyniał cuda, zarówno wtedy gdy zbliżał się do bardziej zrytmizowanych, aczkolwiek nie oczywistych do odczytania wątków, jak i wtedy, gdy budował na talerzach i cowbellach intrygującą, perkusyjną dźwiękową powłokę. Największe wrażenie robił jednak Clayton Thomas, muzyk który w wielu momentach przypominał mi grę innego Australijczyka, Mike’a Majkowskiego. Thomas z jednej strony bazował na prostych i sugestywnych ostinato, a z drugiej strony fascynująco wykorzystywał możliwości kontrabasu, tworząc osobliwe tremolo – zarówno kiedy zbliżał do strun rozedrgany kamerton, jak i wtedy gdy szarpał po nich smyczkiem, wplatał w nie drewniane pałeczki czy tablicę rejestracyjną – te przedmioty wywoływały drganie, pełne pogłosu i metalicznego, specyficznego brzmienia. Czasem ta wspólna gra przypominała formalne dopasowanie się niczym w mini-orkiestrze. Dopiero na bis zespół zagrał bardziej intensywnie, pokazując pazur i większą ekspresję – jednak wciąż nie był to występ w pełni możliwości, rozszalały, do jakich zarówno LXMP jak i Thomas zdążyli już przyzwyczaić. Nie to jednak było najistotniejsze – trójka muzyków doskonale ze sobą dialogowała i budowała muzyczną opowieść w oparciu o delikatnie wydawane dźwięki, powtarzane i rozwijane motywy, koncentrując się na detalach i szczegółach, fascynujących i koncentrujących uwagę od pierwszej do ostatniej sekundy.

LXMP + Clayton Thomas, Instytut Kultury Miejskiej, Gdańsk, 8.04.2014.

[Jakub Knera]
[zdjęcie: Zosia Bobrowska]