Człowiek orkiestra z walizką pełną bajkowych dźwięków.

Patryk Zakrocki, przez kilka jeśli nie kilkanaście lat swojej muzycznej działalności, uzbierał tyle najróżniejszych instrumentów lub dźwiękowych zabawek, że stał się wręcz muzykiem samowystarczalnym, który przy wykorzystaniu kilku efektów, jest w stanie zbudować barwne i złożone kompozycje. W Kolonii Artystów zaprezentował się ze swoim podstawowym zestawem – skrzypcami i mbirą, ale powiedzieć, że grał tylko na nich byłoby zbytnim uproszczeniem. Od brzmienia tych instrumentów jedynie zaczął – najpierw na bazie skrzypiec i uderzaniem o nie widełkowym kamertonem, budował minimalistyczne i zapętlone kompozycje, mi osobiście bardzo blisko kojarzące się z utworami Dustina Wonga, ale po prostu mocno echem pobrzmiewał w nich duch minimal music. Mbira natomiast przywołała elementy muzyki afrykańskiej, bliskiej chociażby Konono No1, co jego muzyce dodało ciepłego, przyjemnego posmaku. Później Zakrocki wykorzystywał wszystko, co znalazł w swojej torbie: małej fujarki, której brzmienie zapętlał, modulując wydawane przez nią melodie, zestawu gwizdałek czy dźwiękowych zabawek (a ma ich bardzo dużo). Czasem wykorzystywane przez jego instrumenty, wydawały dźwięki w skali 1:1, a kiedy indziej muzyk przy pomocy mooga modulował ich brzmienie czy jego fragmenty, co dodawało mu ciepłego, bajkowego, a trochę kosmicznego brzmienia. Doskonale sprawdziła się mała salka Kolonii Artystów, w której dźwięk cudownie rezonował.

Zakrocki pokazuje, jak przyminimalnym nakładzie środków, można generować rozbudowane dźwiękowe struktury, pomysłowo wykorzystując krótkie wycinki brzmieniowe, przemienione w sample, które tworza podstawy kompozycji. Jednocześnie znajduje cały mariaż intrygujących brzmień, które generuje dzięki małym przedmiotom, fujarkom lub zabawkom – mi przypomina to zestaw zabawek Philipa Wintera, dźwiękowca filmowego z „Lisbon Story”, jak i podobny temu filmowi nastrój koncertowy.

Patryk Zakrocki, Kolonia Artystów, Gdańsk, 29.04.14.

[Jakub Knera]