Krótka i zwięzła epka DryEye pokazuje garść jego muzycznych pomysłów, a jednocześnie ich umiejętną realizację i ciekawą formę. Instrumentalnej muzyki hiphopowo-elektronicznej w Trójmieście ostatnimi czasy jest coraz więcej, ale DryEye w zasadzie ciężko przypasować do któregokolwiek z tych biegunów. Czasem poprzez rytmiczną, trochę ruzbujaną i ciągnącą się formę, można byłoby przypisać go do hip hopu, ale poprzez bogactwo, zróżnicowane brzmienie, a także mnogość pomysłów, nie do końca do tego nurtu przystaje. „Fly” to zabawa możliwościami brzmieniowymi, przeplatającą się wielowarstwową konstrukcją z samplii i muzycznych kolaży. Te instrumentalne kompozycje rozwijają się swobodnie w dosyć otwartych formach, ospale trwających w miejscu i nie wybuchających, a jednocześnie w dosyć świeży i ciekawy sposób budują zwięzłą dramaturgię. Zdecydowanie ciekawiej wypadają wtedy, gdy w całości powstają na bazie wygenerowanych, elektronicznych sampli – przypadek „To You” z zapętlonym wokalem i sekcją rytmiczną to zdecydowanie najsłabszy moment tej płyty. Najciekawsze jest jednak to, że te chwytliwe, wciągające kompozycje, nie podążają utartym szlakiem instrumentalnego hip hopu czy quasi nujazzowych wariacji i dzięki temu – mimo że w zalążku – oferują całkiem ciekawą elektronikę, nie zanurzoną za bardzo w odmętach banalnego downtempo.
[Jakub Knera]