Sunday Pagans podejmują ciekawy wątek w polskiej i wschodnio-europejskiej muzyce, zwłaszcza w obliczu tego co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów. Biorą na warsztat ukraińskie, białoruskie i rosyjskie pieśni, którym nadają współczesną oprawę. Ciekawy trop, ponieważ całkowicie zrezygnowali z polskich tekstów, ale podoba mi się ta konsekwencja i nietypowe dosyć podejście do tematu tradycji. Zuzanna Ostrowska i Ania Szuchiewicz budują de facto trzon tego zespołu – to ich wokalizy są najważniejsze, a na dodatek oba te głosy bardzo ciekawie się przeplatają. Brzmią wyraźnie i potężnie – zarówno kiedy wokalistki wykonują inne linie melodyczne jak i wtedy, gdy śpiewają razem. Pobrzmiewa to trochę sakralnym, mistycznym charakterem, który spowija aura tajemniczości, bo liczba osób, które w pełni zrozumieją przekaz jest z pewnością nieliczna. Do tego dochodzi warstwa instrumentalna – za którą odpowiada Borys Kossakowski, Michał Miegoń i Jacek Prościński – czyli pomysł na wykorzystanie współczesnych brzmień, mających na celu odświeżenie pieśni, dodanie im nowego pierwiastka i aktualności. To udaje się, ale tylko połowicznie. Udaje, bo sam efekt został wprowadzony w życie i można posłuchać jego rezultatu. Połowicznie, bo nie jest to elektronika pierwszej jakości. Przypominają mi się chociażby nagrania Damona Albarna pod szyldem DCR Music, gdzie mnogość wątków przeplata się we wszystkich kierunkach i materiał brzmi ciekawie. Sunday Pagans zdają się czerpać z dobrych wzorców, ale niekoniecznie potrafią sumę pomysłów przekuć w przekonująca całość – syntetyczne bity czy to w bardziej dyskotekowej, dubowej czy trip hopowej wersji, połączone z syntezatorami brzmią raczej kiczowato i odbierają powagi tekstom. Wyczuwam raczej pierwsze kroki w tego typu muzyce niż świadome operowanie brzmieniami elektroniczncznymi i spójną wizję, mimo tego że każdy z muzyków z elektroniką miał już do czynienia. Tkwi w tym potencjał, ale nie do końca zrealizowany.

[Jakub Knera]