Nie minął rok, a Logophonic już wydają kolejny album. Nie jestem pewien czy dla zespołu, który zaczyna działalność, czy wręcz dla jakiegokolwiek wykonawcy tak częste wydawnictwa w takim samym składzie to dobra droga. Punktem wyjścia gdyńskiego duetu jest brzmienie gitar akustycznych, które na drugim albumie są wzbogacone o gitarę elektryczną. Ponadto więcej tu elektronicznych, rytmicznych podkładów, mam jednak wątpliwości czy nie za dużo. Logophonic balansują gdzieś na granicy bluesa, folkotroniki, subtelnego rocka czy popu. Brakuje mi jednak w tych piosenkach charakteru, wyrazistości, chociażby zarysów czy prób budowania własnego języka. Duet Stachura/Szkudlarek miotają się gdzieś pomiędzy estetykami, sami do końca nie wiedząc co i jak chcieliby przekazać. Nieustanne clapy i proste bity dodające tempa utworom, są trochę męczące i sprawiają, że materiał jawi się strasznie jednorodnie – raz jest bluesowo, za chwilę grunge’owo, a później wręcz popowo ale nic z tego nie wynika. Na dodatek zespół nie potrafi zdecydować się na liryki w języku polskim bądź angielskim, co tylko utwierdza w przekonaniu, że nie do końca potrafią się określić, a „Borderline” należy traktować raczej jako wprawkę z ćwiczeń aniżeli w pełni świadome i dojrzałe nagranie. W celu stworzenia takiego, Logophonic będą musieli jeszcze trochę popracować, wyciągając wnioski z dwóch wydawnictw, które ukazały się w odstępie kilku miesięcy. Warto żeby to zrobili, bo to może im pomóc w większym stopni skrystalizować swoje pomysły.

[Jakub Knera]