Andante Agitato to zespół pełen kontrastów, co sugeruje już sama nazwa. Materiał (a właściwie kilka materiałów na bandcamp) wydanych dosyć chałupnicza metodą, pokazuje że jest to jednak projekt ciekawy i całkiem wiele obiecujący. Nie wiem czy forma w jakiej skład umieścił nagrania wyszła ze względu na skromność środków czy od początku do końca była pomyślana na takie skompresowane, lo-fi i surowe brzmienie. Jeśli duet kierował się brakiem środków – rezultat jest bardzo ciekawy, a jeśli z zamysłem nagrali „We’re All Gonna Die Anyway” w taki właśnie sposób to jeszcze lepiej. Muzycznie zespół porusza się wdzięcznie w obszarze garage rocka, surowego i mięsistego rock’n’rolla, ubierając go w chropowatą, noise’ową formułę, mocno naznaczoną piętnem DIY w krótkich i treściwych utworach. I właśnie dzięki temu materiał nagrany jedynie na gitarę i perkusję wypada bardzo ciekawie. Andante Agitato tworzy ciekawe kompozycje, których nie banalizuje prostymi rozwiązaniami ale odważnie eksperymentuje z brzmieniem i formą utworów. Dominuje jednak klęska urodzaju – od września w formie czterech internetowych wydawnictw duet zamieścił aż 43 utwory – to sporo, zwłaszcza na początkującą kapelę, ale też koncept, który wymaga dopracowania. Przede wszystkim w formie wokalnej, która wielokrotnie brzmi karkołomnie i da się wychwycić fałszowanie. Po drugie, ważne jest jednak brzmienie. Tor obrany przez AA jest bardzo dobry i wkrótce może wyróżniać ten zespół na polskiej scenie muzyki gitarowej jak RSS BOYS w elektronice, jednak koniec końców potrzebny jest tutaj dobry realizator i producent. W tej roli idealnym kandydatem może być Adam Witkowski z Gówna. Kto wie, może w 2014 Andante Agitato zgotują coś co w pełni będzie można nazważ rewelacją na krajowej scenie?

[Jakub Knera]