Krystian Wołowski z Dick4Dick w wywiadzie dla noweidzieodmorza.com mówi, że z jego zespołem nigdy nie wiadomo nic na pewno. I jest w tym sporo racji, bo nowa płyta „5” jest bardzo przewrotna. Dicki w znów zmienionym składzie z Adamem Hryniewickim na perkusji jeszcze bardziej formują swoje brzmienie. Dominują tu wypolerowane elektroniczne kompozycje, czasem może są zbyt wygładzone, w których podoba mi się ich konsekwencja, czyste brzmienie i łączenie z jednej strony chwytliwych elektronicznych bitów z gitarowymi wpływami spod znaku Tame Impala. Dicki wiedzą co i jak chcą zagrać – w ich muzyce jest pełno niuansów, zróżnicowanego brzmienia, ale to przede wszystkim chwytliwe rytmy i doskonałe przeboje. Co najmniej połowa kawałków, które są na Piątce, mogłaby z powodzeniem zawojować listy przebojów, z singlowym, pulsującym „Uśmiechniętym Psem” na czele. Dicki bawią się też słowem, czasem w dosyć surrealistyczny sposób żonglując wolnymi skojarzeniami, kiedy indziej rozrywkowy rytm łącząc z dosyć poważnym przekazem („Rosołek”). Momentami, klimat tego krążka przypomina pierwsze płyty zespołu Pogodno. Dicki często brzmią absurdalnie czy wręcz banalnie, ale ich żonglerka formą jest bardzo ciekawa. Nie płyną z prądem mody aby śpiewać po angielsku i ruszać z uporem na Zachód. Zostają nas Wisłą, śpiewają o tym co dotyka ich tu i teraz – czy jest to seks, uprzedzenia czy jakże ważne w życiu każdego człowieka pytanie „jak żyć?” (w którym sami uśmiechają się do siebie pytając „czy liga mistrzów czy koncert diczków?”). Zachowują klubową atmosferę, którą podlewają sosem polskich zjawisk w warstwie tekstowej. Nawet jeśli kogoś uderza absurd czy prostota niektórych liryków, ciężko jest ich mimowolie nie powtarzać po odsłuchu „5”. A to całkiem spory sukces.

[Jakub Knera]