Działają już od dobrych kilku lat, ale dopiero rok temu zaprezentowali swoje pierwsze wydawnictwo. Po nim nie kazali czekać długo na pełnowymiarowy album, „Not So Bad”, który premierę ma 23 listopada w Klubie Desdemona. Hardrockowy kwartet, Naked Brown świetnie przypominają na nim jak grać z potężnym uderzeniem, jednocześnie nie kopiując bezmyślnie muzycznych patentów. O tym jak powstawał ten materiał, czy zagrają kiedyś w kamizelkach i pomysłach na granie, przeczytacie poniżej.

Jakub Knera: Działacie de facto od 2007 roku, ale dopiero rok temu światło dzienne ujrzała Wasza pierwsza epka, a teraz mamy pełnowymiarowy album. W tym czasie nie próżnowaliście – występowaliście w radiu i na licznych konkursach. Dlaczego tak długo przyszło nam czekać na Wasz debiutancki album?

Maciej Rekowski: Przez tych kilka lat zmieniał nam się skład zespołu, tworzył inny materiał, stabilizował kierunek i brzmienie całości. Wyobraź sobie na przykład, że na początku śpiewaliśmy po polsku. Co do nagrań to chyba dlatego, że byliśmy wtedy wszyscy studentami, a jak wiadomo ciężko jest zorganizować kwotę która wystarczy na zrealizowanie porządnej sesji w studiu. Było kilka amatorskich prób podjęcia tego wyzwania, ale z marnym skutkiem. A grać i występować zawsze mieliśmy chęć i siłę. Oprócz tego byliśmy zbyt zajęci konsumpcją ogromnych ilości używek takich jak np. kiełbasa z grilla.

Macie dosyć proste instrumentarium: gitara-gitara-perkusja-bas. Czy taki dobór instrumentów Was ogranicza czy nie? Na ile stawiacie na prostotę, a na ile uzupełniacie swoje brzmienie np. efektami gitarowymi czy efektami dodanymi w postprodukcji?

Maciej Rekowski: Ogranicza? Chyba żartujesz! Zawsze jak słucham swoich ulubionych zespołów, zaskakuje mnie ile emocji i dynamiki można uzyskać w takim zestawie. I to jest dla mnie największą inspiracją. Z gitarą, basem i perkusją można wiele. Co do efektów to na razie stawialiśmy na maksymalną prostotę, ale zobaczymy co nam jeszcze przyjdzie do głowy.

Mateusz Puchniarz: Dwie gitary, bas, perkusja i wokal to elementy, z których można stworzyć naprawdę niebanalną muzykę. Na takiej bazie został zbudowany blues, rock, metal i inne gatunki trudniejsze do sklasyfikowania. Zaskakujące jest to, że ciągle pojawiają się świeże pomysły na granie oparte o ten sam zestaw instrumentów. Jedynymi rzeczami jakie nas ograniczają w tworzeniu muzyki to wyobraźnia, umiejętności techniczne i brak wolnego czasu. Myślę, że przed nami jeszcze bardzo daleka droga do wyczerpania naszych pomysłów na właściwe wykorzystanie naszych instrumentów. Oczywiście nie wykluczam tego, że na naszych nagraniach czy koncertach gościnnie nie będą pojawiać się goście, którzy wzbogacą nasze instrumentarium, jednak jestem głęboko przekonany, że Naked Brown do końca swojego istnienia będzie się opierał na gitarowym riffie i (hard) rockowej koncepcji muzyki. Naszą najnowszą płytę realizowaliśmy w zasadzie bez efektów mocno ingerujących w brzmienie – z kilkoma małymi wyjątkami. Nie było potrzeby korzystania z tego typu sprzętów do uzyskania pożądanego przez nas efektu. Co będzie w przyszłości – nie wiem, ale rewolucji w naszym brzmieniu raczej nie przewiduję. Póki co strasznie podoba mi się to, co uzyskaliśmy przy okazji naszej nowej płyty.

Wydaje mi się, że hard rockowa muzyka kojarzy się z czymś starym, wyświechtanym, facetami w piórach i skórzanych kamizelkach. Wy jesteście młodym zespołem, a Wasza muzyka brzmi całkiem świeżo. Czy przed nagraniem płyty zastanawialiście się nad takimi kwestiami?

Maciej Rekowski: Długie pióra akurat są fajne, co do skórzanych kamizelek, to chyba nie byłoby nam w nich do twarzy. Ale możemy specjalnie dla Ciebie kiedyś spróbować. Tworząc te kawałki chcieliśmy aby brzmiały świeżo, cieszę się że ktoś też to tak odbiera. Poza tym w tej chwili jest dużo świetnych rockowych zespołów na świecie i mają bardzo dużo fanów, ale raczej się nad tym nie zastanawialiśmy. Chcemy mieć swobodę tworzenia tego co nam się podoba.

Mateusz Puchniarz: Hard rock jest stary, jest też chyba najbardziej wyeksploatowanym gatunkiem muzycznym – to nie ulega wątpliwości. Co do gości w ubranych w skóry  i piórka –  no cóż – po części to też prawda. Ważne jest to aby umieć słuchać muzyki zespołów, których wizerunek sceniczny się nam nie podoba. Mi osobiście nie przeszkadza gdy zespół grający dobrze i z zaangażowaniem ma image, który nie każdemu przypadnie do gustu. Gorzej jak jest odwrotnie, kiedy wygląd jest ważniejszy niż granie – wtedy faktycznie jest to zwyczajna wiocha. Tworząc muzykę stawiamy przede wszystkim na to, żeby się nam podobała i nie za bardzo analizujemy ją pod kątem tego czy przypną nam łatkę np. Motorhead, co moim zdaniem nie jest żadną ujmą  – to bardzo dobry zespół. Poza tym powiedzmy sobie szczerze – gramy muzykę rozrywkową, służąca do tego aby milej płynął czas. Ci, którzy oczekują od nas głębokich przemyśleń i natchnionych tekstów będą musieli poszukać szczęścia gdzie indziej. Ci, którzy lubią dobrą i szczerą muzykę, harce pod sceną i wszystko to co rock ma w sobie dobrego, powinni być zadowoleni.

Nagrywaliście płytę w studiu Custom34 pod czujnym okiem Jana Galbasa z Ampacity. Opowiedzcie proszę o samym studiu, o którym ostatnio jest dość głośno, a także o współpracy z Jankiem – jakim jest producentem?

Maciej Rekowski: W studiu było profesjonalnie, udało się uzyskać bardzo dobre brzmienie, do tego przez cały czas czuliśmy się wyluzowani. Dziablas oprócz tego że zrobił fachową robotę, mocno nam pomagał. Udzielił nam się pozytywny nastrój, dzięki czemu dobrze nam się grało.

Mateusz Puchniarz: Jako, że jesteśmy zespołem młodym, z żadnym poważnym studiem nie mieliśmy jeszcze do czynienia i w związku z tym nie wiem jak wyglądają inne poważane studia. Mogę jednak powiedzieć, że cztery dni spędzone w CUSTOM34 były dla mnie czymś do czego na pewno chciałbym wrócić w przyszłości. Nagrywaliśmy na setkę, co oznacza, że graliśmy wszyscy jednocześnie i jak tylko skończyliśmy, mogliśmy od razu pójść do reżyserki i posłuchać efektów. I brzmiało to dobrze, naprawdę dobrze. Ostatecznie nagranie 7 numerów zajęło nam 3,5 dnia plus 4 popołudnia na dogranie wokali. Myślę, że to nienajgorszy wynik, a ja nie wyobrażam sobie już nagrywania w sposób inny niż na setkę. Na temat sprzętu, który jest w studiu więcej powiedział by Dziablas (Jan Galbas – przyp. red), który okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Co dokładnie robił niestety nie wiem, bo się na nagrywaniu, miksach i masteringu nie znam, ale efekt całości jest świetny. Śmiało polecamy go kolegom po fachu.

Jak postrzegacie siebie na tle sceny rockowej/ciężkiej w Trójmieście. Mamy takie zespoły jak Ampacity, Octopussy, może trochę w tym kierunku zmierza 1926. Czy to dobrze reprezentowany nurt w naszej metropolii?

Maciej Rekowski: To są bardzo dobre zespoły i cieszę się, że ktoś w Trójmieście gra w ten sposób. Chciałbym usłyszeć więcej kapel. Ja jestem wielkim fanem Ampacity. Wydaje mi się, że trochę jednak odstajemy od innych zespołów, brzmimy bardziej surowo no i chyba głównie przez wredny wokal Plastucha. Jeśli miałbym porównywać to najbliżej nam do Octopussy.

[Jakub Knera]

Release party debiutanckiego albumu Naked Brown odbędzie się w najbliższą sobotę w Klubie Desdemona. Szczegóły w zakładce KONCERTY. Noweidzieodmorza.com patronuje temu wydawnictwu.