Sztuki walki w ciemności.

Dwa różnorodne stylistycznie zespoły, zaprezentowały zupełnie inne koncerty formalnie, treściowo i nastrojowo. I oba potwierdziły, że ich wizja muzyki broni się i ma bardzo duży potencjał sceniczny. Warszawsko-bydgoski Hokei jest w bardzo dobrej formie, czemu nie przeszkodziły drobne problemy techniczne. W ich graniu czuć więcej swobody i wyczuwalny jest postęp w stosunku do ich ostatniego koncertu, które było mi dane widzieć na tegorocznym Off Festivalu. Zespół ma bardziej płynne flow, muzycy zmienili kolejność utworów, które kilkakrotnie wychodzą poza oryginalne ramy. Piotr Bukowski tworzy zapętlone, przestrzenne warstwy na gitarze często odbiegające od tego, co słychać na płycie na czym zespół zdecydowanie zyskuje. Dość powiedzieć, że to jedyny element melodyczny w zespole. Sekcja rytmiczna to bas Kuby Ziołka i dwie perkusje duetu Nikiforow/Pop – na żywo bardziej wyraziste niż na płycie, o zdecydowanie bardziej selektywniejszym brzmieniu. Nikiforow melodyczną warstwę wzbogaca grą na Moog – wyczuwalnym w tle, ale dobrze uzupełniającym muzykę formacji. Gdyby odnieść ją do japońskiej sztuki walki, która jest genezą ich nazwy, widać i słychać, że Hokei są zdecydowanie bardziej sprawni, coraz lepiej dialogują i czuć, że to nie zestaw piosenek, ale spójny i konsekwentnie budowany koncert.

Konsekwencji nie wolno odmówić zespołowi Niwea, który – śmiem przypuszczać – zagrał w Żaku koncert w tak ciemnej przestrzeni jak nigdy wcześniej. Ich koncerty zyskują wymiar parateatralny, a że dane mi było widzieć już kilka: wtedy gdy wykorzystywali dym wypełniający pomieszczenie, a kiedy indziej stroboskop, ten był kolejnym urozmaiceniem i swego rodzaju novum. Także z perspektywy granych utworów – praktycznie nic bardziej znanego duet Bąkowski/Szczęsny nie zaprezentowali, co przyniosło bardzo dobry rezultat. Raczej kilka utworów z dotychczasowych płyt i sporo nowych, nieznanych kompozycji. Bardzo oszczędna muzyka, teatralne pozy, co jakiś czas zapalony reflektor, niejako „obnażający” zespół w bezbarwnym świetle dobrze uwypuklał charakter koncertu. Także wtedy gdy był kierowany na publiczność, którą oślepiał. Język Bąkowskiego w ciemności momentalnie wywołuje obrazy, często niewygodne, trochę nierealne i filmowe. Urywane zdania mają jednocześnie dużo przestrzeni, która pozwala na szeroki zakres interpretacji, naznaczonej jednak brudem rzeczywistości, trochę ułomnym językiem i spojrzeniem, kreowanym przez bohaterów lirycznych artysty. I to za każdym razem robi ogromne wrażenie, teraz również. Brawa.

Niwea/Hokei, Klub Żak, Gdańsk, 11.10.13.

[Jakub Knera]