Soundtrack do końca świata w powojennym bunkrze.

Jeszcze kilka miesięcy i Spoiwo zapracuje sobie na miano zespołu, który mając nagraną płytę, najdłużej nie jest w stanie jej wydać. Póki co gdański kwintet wypuścił kilka pojedynczych utworów w sieć i co jakiś czas koncertuje w Trójmieście. Warto zaznaczyć, że z występu na występ wychodzi im to coraz lepiej. W porównaniu do styczniowej odsłony zespołu w Królewskiej Fabryce Karabinów, poprawiło się praktycznie wszystko – dramaturgia występu, opanowanie techniczne instrumentów, brzmienie i spięcie tego wszystkiego w całość (wg mnie był to najlepszy koncert tego zespołu, jaki widziałem do tej pory). Spoiwo muzycznie Ameryki nie odkrywa, ale i nie brną w kierunku post-rockowych, przesłodzonych, pełnych napięć melodii, jak występujący po nich Servants of Silence, California Stories Uncovered czy ostatnio Tides from Nebula. Ich muzyka przypomina skrupulatnie budowany soundtrack, w którym większość kompozycji opiera się na mrocznym, prostym dość cresdendo, ale odegrana na scenie wywołuje pozytywne wrażenie, zwłaszcza jeśli wszystko brzmi poprawnie (a tak niestety w Bunkrze nie było – nagłośnienie pozostawia sporo do życzenia). Coraz lepiej za perkusją radzi sobie Krzysztof Sarnek, który w natłoku gitarowych ścian dźwięku musi trzymać utwory w ryzach, natomiast Piotr Gierzyński wiedzie zdecydowany prym, prowadząc zespół hałaśliwymi kaskadami lub minimalistycznymi repetycjami, wysuwając się na pierwszy plan. Bez niepotrzebnie powtórzonego na bis utworu, taki set w takim wykonaniu mógłby od razu stanowić materiał nie debiutanckiej epki, ale nawet całego albumu. Warto pokusić się jeszcze o dobrą produkcję materiału (osobiście polecałbym Michała Jacaszka), bo tego ich muzyka wymaga. Póki co Spoiwo rokuje całkiem nieźle.

Występujące po gdańszczanach Servants of Silence zaserwowało diametralnie inny, rzec by można piosenkowy set. Kiedy łapali więcej przestrzeni, kompozycje nawet się broniły, ale w przeważającej części koncertów zespół hałasował w trochę rozlazłej i rozemocjonowanej formie – zmiana nastrojów, natłok dźwięku, zbyt duże przesłodzenie nie wyszło im na dobre, zwłaszcza w porównaniu do swoich poprzedników. Plusem było z pewnością lepsze sceniczne obycie, ale mimo wszystko kompozycyjnie i narracyjnie koncert ten był mniej ciekawy niż set Spoiwa.

Spoiwo, Servants of Silence, Bunkier, Gdańsk, 22.09.13.

[Jakub Knera]