Miss Hapen powstało na gruzach formacji Helicobacter oraz Le Mon gdzieś w okolicach 2010 roku i dosyć długo kazało czekać na swój debiut, zapowiedziany jakiś czas temu epką „Minus Czterdzieści”. Zastanawiam się skąd niektóre zespoły czerpią inspiracje do tworzenia muzyki, tak samo jest w przypadku tej formacji, której muzykę bez problemu można określić mianem post-myslovitzowej, ponieważ skojarzenia z melodiami i wokalami Mysłowickiej grupy wydają się wręcz nieuniknione. Nie trudno znaleźć także powiązania między Kombajnem do Zbierania Kur po Wioskach czy trójmiejskim Gentlemanem!. Miss Hapen to proste gitarowe granie, dosyć schematyczne i mało nowatorskie. Brzmi trochę jak nastoletnie piosenki z trochę grafomańskimi tekstami, wymyślanymi na poczekaniu. Nie wiem za bardzo do kogo ma to trafić – romantycznych nastolatek czy nostalgicznie spoglądających w przeszłość osób? Miss Hapen w prostych piosenkowych formach, z emocjonalnie rozedrganymi gitarami, próbuje przemycać opowieści o codzienności, historiach miłosnych czy szarej rzeczywistości. Ale brzmi to na tyle banalnie, że staje się wręcz kiczowate i śmieszne. Może zespołem kierują dobre intencje, ale rezultaty są marne. Wrócę do drugiego zdania tej recenzji i dodam też: po co?. W 2013 roku nie dość, ze ta płyta brzmi bardzo banalnie, to na dodatek strasznie archaicznie.

[Jakub Knera]