Ziemianie chyba nigdy nie pretendowali do bycia czymś więcej niż jedynie pop-rockowym zespołem z wypolerowanym brzmieniem. Ich debiutancka epka, „Kropka nad T“ tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Gitarowy wstęp, a potem prosty bit z basowym tłem, a do tego dosyć banalny tekst dotyczących bohaterów celebrities brzmią dosyć płytko, a temat któemu swoje liryki poświęciło już wielu, nie jest poruszony ani w ciekawy ani w nowatorski sposób. Ziemianie łączą prosta elektronikę z oszczędnym brzmieniem gitar – słychać, że kombinują z brzmieniem, ale pozornie, bo wchodząc w ich muzykę ciężko doszukać się w niej czegoś głębszego czy wręcz treściwego. Było mi dane słyszeć o nich kilkakrotnie, raczej przy okazji festiwali czy letnich imprez, ale bardziej kojarzą mi się jako jeden z tych zespołów, które pojawiają się przy okazji a na co dzień za dużo o nich nie słychać. Autorzy „Kropki nad T“ chcieliby może nawet w prostej i piosenkowej formie mówić o otaczającym nas show biznesie i wirtualnej codzienności, ale niestety zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej raczej sami tworzą swoją karykaturę i najprędzej nadaje się na plejlistę radiową. Z głupkowatym refrenem i chwytliwą melodyjką wpadają w ucho, ale raczej jako sezonowy błysk, bardziej na imprezach pokroju Sopot Festival niż na dłużej, przez kolejne pory roku.

[Jakub Knera]