W Trójmieście można było ich zobaczyć i usłyszeć nie raz. Kursują między morzem a stolicą, w między czasie tworząc muzyczne przygody pirata, w oprawie elektronii o mocnym natężeniu techno. Square Pirate czyli duet Konrad Zientara i Adam Hryniewicki można także było usłyszeć w filmie „Baby Blues”, a poniżej 1/2 duetu opowiada trochę więcej o swojej twórczości.

Jakub Knera: Skąd wziął się Square Pirate i jak doszło do Waszej współpracy?

Konrad Zientara: Przyleciał z kosmosu. Razem z Adamem Hryniewickim od dawna sporadycznie graliśmy na stoczni w Kolonii Artystów. Nazwa „Square Pirate” po raz pierwszy pojawiła się przy okazji grania w Zurychu, na urodzinach squatu „Binz”. zawiera w sobie odniesienie do prostokątnych fal z oscylatorów DIY, które zacząłem budować w tym czasie oraz bezwzględnego traktowania nimi publiczności. Lubimy też wesołe rozróby na mieście.

Czy w przypadku Waszej pierwszej płyty, która powstaje, najpierw była koncepcja na przygody pirata czy muzyka?

Muzyka.

Skąd pomysł na osadzenie Waszej w twórczości w takiej właśnie, narracyjnej historii?

Muzyka, która powstała z naszego „grania sobie” była bardzo różna, bez konkretnego kierunku. Ale był w tym jakiś wspólny temat, przynajmniej w naszych głowach. W międzyczasie świat oczekiwał odnalezienia wielkiego skarbu – boskiej cząstki – bozonu Higgsa, i tak powstała Legenda. „Legenda…” to film o piratach w wersji audio – album zawiera różne rodzaje muzyki, od ambientu, przez noise’owe eksperymenty, po imprezowe bity. Całość układa się w historię kosmicznych piratów, z różnymi wątkami i zwrotami akcji.

Jedna z Waszych kompozycji została wykorzystana w filmie „Baby Blues”. Czy tworząc ją wiedzieliście, że to nastąpi? A jeśli nie, to jak postrzegacie nadawanie kompozycjom nowego kontekstu – kiedy nie są tylko muzyką, ale dodatkiem do obrazu?

Nie wiedzieliśmy… początkowo. Tworząc naszą muzykę niejednokrotnie mamy przed oczami jakiś obraz lub całą historię, widzimy coraz częściej stałe składy DJ+VJ. Zarówno obraz jak i dźwięk stwarzają nowe przestrzenie dla odbiorców, światy, które chcemy im pokazać, w których chcemy by się na chwilę z nami znaleźli. Inna sprawa, że daje to niezłą promocję – pod trailerem filmu na Youtube pojawiło się mnóstwo komentarzy w stylu „co to za nuta w 0:27″? Błagam, powiedzcie!”

Noweidzieodmorza.com pisze o muzyce trójmiejskiej, a Wy przeprowadziliście się z Trójmiasta do Warszawy. Z którym miastem czujecie się bardziej związani?

Należymy do kosmosu, ale ja czuję się przede wszystkim związany z morzem. Jestem żeglarzem i w tym sensie dla mnie domem jest jednak Trójmiasto. Warszawa jest wyprawą, przygodą, i na swój sposób bycie tutaj to też „morska wyprawa” – piraci w Warszawie… złupimy i popłyniemy dalej. (śmiech) Współpracujemy też z ludźmi z obu miejsc, jeździmy często do Trójmiasta i gramy tam.