Marcin Dymiter kolejny raz wydaje płytę – w po rewelacyjnym powrocie do gitarowego grania dwa lata temu – pod nazwą Niski Szum (celowo piszę „gitarowego grania” a nie „grania na gitarze”, bo – jako Emiter – w swojej mocno eksperymentalnej odsłonie także używał). Mimo wielu rozbieżności, zachowuje ona wspólny mianownik z poprzedniczką, tematycznie zlokalizowany gdzieś na linii las-miasto. Ale nie tylko – podobnie jak przy „Songs from the Woods”, tak i tutaj kompozycje opierają się o brzmienie gitary, zapętlone i rytmiczne melodie, wychodzące z ambientowej mgiełki, a potem przybierające na bardziej rozbudowanych aranżacjach. Dymiter wykorzystuje zestaw efektów, które modyfikują dźwięki jego gitary, dodają jej kolorytu, zwiększają barwę i możliwości brzmienia. Muzyk dogrywa poszczególne warstwy, nakłada je na siebie, tworząc wielowątkową opowieść, podzieloną na siedem tytułowych pieśni, ale de facto stanowiących jedną, niemalże pięćdziesięciominutową suitę. Instrumentarium dopełniają skrzypce barytonowe Olgi Hanowskiej, które dodają kompozycjom powagi, ale także podbijają ich bardzo porywczą dramaturgię w drugiej części albumu. Słychać to najlepiej w finałowym utworze, kiedy przy przeciągłych partiach gitary, pojawia się powtórzony przez Dymitera tekst (używany oszczędnie, ale celnie i przez to dosadnie) z jednej z wcześniejszych kompozycji, poświęcony batalii między naturą a kulturą (czyli wspomniany las vs. miasto). Wtedy ta płyta osiąga swoje apogeum, a jej minimalistyczne repetycje, stanowią o pięknie i prostocie tego wydawnictwa.

[Jakub Knera]