W moim trzecim raporcie ze współczesnych scen muzycznych Europy Wschodniej i Środkowej przyglądam się słoweńskiej scenie undergroundowej, w tym zmyślonemu folkowi Širom i smyczkowym eksperymentom Tomaža Groma.

„Słoweńskie pieśni ludowe odkryłem dość późno”, mówi Samo Kutin z grupy Širom. „Kilka znałem z dzieciństwa, a inne nauczyłem się śpiewać później. Są to stare pieśni ludowe ze Słowenii i regionów za słoweńską granicą, Resii i Istrii. Czuję z nimi jakąś więź, nawet jeśli nie są tak naprawdę utrzymywane przy życiu, jak powinna być muzyka ludowa. Tworzenie wyimaginowanego folku w kraju, w którym folk tak naprawdę nie przetrwał, ma dla mnie sens. Dlaczego? Bo jest szczery i tworzony w czasach, w których żyjemy. Ponieważ piosenki mają swoje własne życie – ewoluują z koncertu na koncert, tak jak cała muzyka ludowa ewoluowała na przestrzeni dziejów. Bo potrzebujemy muzyki i rytuałów, żeby przejść przez życie.”

Na słoweńskiej scenie najbardziej interesuje mnie podejście do muzyki ludowej, która jest inspirowana różnymi kulturami plus muzyka improwizowana, gdzie spotyka się z awangardą. Ale przyjrzymy się też godnym uwagi artystom, którzy eksperymentują z dźwiękiem i jego dekonstrukcją lub włączają do swojej praktyki metody kolażu, niestandardowe techniki wykonawcze i preparację instrumentów. W tej części słoweńskiej sceny urzeka mnie jej surowość i korzenność, naturalne brzmienie, które wydaje się bliskie naturze. Może właśnie tu należy szukać tego związku z geografią miejsca?

Więcej:

The Quietus – Inner Ear: Słowenia