Índio da Cuíca przez pół wieku grał, tańczył i śpiewał u boku wielu brazylijskich muzyków. Ale dopiero w roku swoich siedemdziesiątych urodzin, nagrał pierwszy solowy album – współczesną kwintesencję brazylijskiej muzyki.

Historia muzyka urodzonego w 1951 roku w favelach, w północnej części Rio de Janeiro nie zaczęłaby się jednak, gdyby nie jego ojciec, Manoel Dionisio, założyciel szkoły samby Unidos de Tijuca. Ale i miłość do bębna cuíca, która zakwitła w nim w wieku 14 lat – od tego momentu zajmuje się muzyką profesjonalnie i poświęcił jej życie. Tytuł jego albumu „Malandro 5 Estrelas” można przetłumaczyć jako „pięciogwiazdkowy łobuz” – notę, pewnie dla zgrywy wystawił sobie sam na okładce. Ale Índio da Cuíca to, co płynie mu we krwi, ma w nazwie, a mianowicie instrument cuíca, jeden z najsłynniejszych w Brazylii, rodzaj bębna, wykorzystywany w trakcie karnawału, ale też w sambie.

Więcej: Radiowe Centrum Kultury Ludowej