Susan Alcorn wydaje pierwszy album, na którym jest liderką. Brandee Younger dokumentuje sesje nagrywane podczas pandemii. Obie grają na instrumentach rzadko spotykanych w wyjątkowy i oryginalny sposób.

>> Read in English <<

Wnieść na scenę pedal steel guitar (po polsku zwana elektryczną gitarą hawajską, ale wyjątkowo mi ta nazwa nie leży; dlatego będę stosował skrót PSG) nie jest łatwo. Susan Alcorn składa ten instrument zawsze samodzielnie niczym zestaw mebli z IKEI, chociaż bardziej przypomina czarodzieja, który z kapelusza wyciąga kolejne elementy, tworząc tę misterną konstrukcję. Alcorn gra na PSG długo – zaczynała w latach 70. w muzyce country, w której instrument ten jest najmocniej osadzony. Zaraz po niej, można go spotkać chociażby w prog-rocku (do dziś pamiętam jak w moim mieście grał na niej David Gilmour choć to nie do końca ten sam model). Dopiero w latach 90. Amerykanka odważyła się improwizować – na szczęście! Eksploruje instrument na wielu polach, sięgając m.in. po kompozycje Oliviera Messiaena, Astora Piazzolli, Ornette’a Colemana i Pauline Oliveros albo grając z Kenem Vandermarkiem, Joe McPhee, Tomem Carterem, Eugene’em Chadbournem i Mary Halvorson.

Z tą ostatnią Alcorn grała w oktecie na albumie Away with You i na Columbia Icefield Nate’a Wooleya. Zwłaszcza to drugie wydawnictwo w kilku momentach przypomina mi Pedernal. Charakterystyczne brzmienie gitary i PSG wzajemnie się dopełnia, co słychać w kapitalnym R.U.R. Siostrzeństwo brzmieniowe instrumentów strunowych błyszczy spektrum i dynamiką, kiedy wyłaniają się skrawki melodii, ale też gdy Halvorson szorstko przesuwa po strunach palcami. Nie byłoby jednak świetnie poprowadzonej narracji tej płyty, gdyby nie perkusista Ryan Sawyer, który gra czujnie, budując sprężyste tło. Pedernal jest skrupulatnie skomponowane, ale z miejscem na oddech, frywolność – jak melodyjny bluesowy motyw w utworze tytułowym. Wtedy kwintet – co podkreśla gra skrzypka Marka Feldmana i basisty Michaela Formanka – wkracza w rejony folkowe, nawet taneczne (świetnie skrojone przebojowe „Northeast Rising Sun”). Nadaje to złożonym i niełatwym aranżom (o czym mówiła mi sama Halvarson) poetyckiego brzmienia.

Alcorn z jednej strony świetnie aranżuje swoje pomysły na małe orkiestracje (finał wspomnianego „R.U.R.”), a z drugiej drąży minimalistyczne i delikatne pomysły jak „A Night in Gdańsk”, początkowo rozpisane na wykonanie solo. Zespół świetnie kontrapunktuje się tu na granicy ciszy, buduje tkankę pełną niuansów w obrębie instrumentów smyczkowych i strunowych. Kwintet maluje szerokie spektrum muzyczne – od gęstych form po liryczne, folkowe motywy. Jest w tym swoboda, ale też precyzja, dzięki czemu Pedernal zachowuje równowagę. Jest miejsce dla genialnej kompozytorki, instrumentalistów podążających za rozpisanymi nutami, ale też wnoszącymi tu swój pierwiastek, czego efektem jest album wciągający i bardzo odświeżający.

Nie mniej łatwo na scenę jest wnieść harfę, o transportowaniu jej nie wspomnę. To instrument Brandee Younger, która również ma niemałe CV – grała chociażby z Lauryn Hill czy The Roots, a w ubiegłym roku wydała ciekawy Soul Awakening. Na tamtej płycie gra także Dezron Douglas, kontrabasista, autor części kompozycji, a prywatnie partner Younger. W czasie pandemii grali w swoim domu w Harlemie cotygodniowe sesje, które transmitowali na cały świat, a efekty w formie zgrabnego podsumowania możemy usłyszeć teraz dzięki International Anthem. Miałem kilka razy okazję oglądać te sety na żywo i czułem, że mógłbym ich słuchać na ripicie bez końca (tego słuchałem nieskończoną ilość razy).

Problem ze streamingami był niejeden: pozbawiają kontaktu na linii artysta-słuchacz, są wątpliwej jakości, nagrania nie powstają na żywo. Duet wszystkie te problemy rozwiązał na Force Majeure (te słowa są wpisane w każdy kontrakt muzyczny, co w tym roku z powodu pandemii wszystkim szczególnie zapadło w pamięć, z czego też duet ironizuje). Kiedy Douglas na otwarcie konstatuje pandemiczny rok „If you haven’t lost your mind yet, God is good. If you have lost your mind, that’s cool too!” uśmiecham się za każdym razem. Razem z Younger nie grają tu wyłącznie autorskiego materiału, a płyta nie ma zwracać uwagi hiper produkcją, ale prostotą – to całkowicie akustyczne granie, zarejestrowane na jeden mikrofon rozstawiony w pokoju. Współbrzmienie kontrabasu i harfy – instrumentu w jazzie rzadko spotykanego – duet filtruje przez swój oryginalny język do tego stopnia, że mniej czuję tu oryginalne kompozycje, a bardziej tych, którzy je grają. Co jest ważne, bo w repertuarze są m.in. utwory Pharoah Sandersa, Alice Coltrane, The Stylistics, Kate Bush, Stinga czy piosenka z Ulicy Sezamkowej. Czyli szeroki wachlarz upodobań, ukazanych przez barwy drewnianego wydźwięku kontrabasu i bajkowej liryki harfy, która czasem brzmi jak afrykańska kora. Znamienne, że ten przekrój hitów jest zagrany na luzie bez ciężaru, dużo tu powietrza. Czuję się jakbym siedział u nich w pokoju na Harlemie. Force Majeure sprawia, że pandemiczny czas jest bardziej znośny, ale też dowód że w zalewie streamingowego grania są i perełki.

SUSAN ALCORN QUINTET Pedernal, Relative Pitch
DEZRON DOUGLAS & Brandee Younger Force Majeure, International Anthem