Podróż do undergroundu Brazylii z przełomu lat 80. i 90., peruwiański sound-art, francuska muzyka dziecięca, kwitnąca jazzowa scena Melbourne i futurystyczna elektronika, wydawana we Wrocławiu. Zapraszam do mojego pierwszego odcinka, w którym opisuję najciekawsze kompilacje.

>>>Read in English<<<

Kompilacje jako zbiór utworów rzadko kiedy mnie interesują. Zazwyczaj kojarzą mi się z płytami na wyprzedażach w stylu Greatest Hits, wydanymi tylko dla ekonomicznego zysku. Dlatego rzadko kiedy poświęcam im uwagę. Chyba, że znajdzie się idea lub pomysł, które przyświecają im wydaniu – prezentacja sceny, nurtu lub przypomnienie wartych uwagi archiwaliów. Z tą myślą zaczynam nowy, nieregularny cykl, w którym będę prezentował wyjątkowe i warte uwagi kompilacje, które ukazują się w różnych częściach globu. Nie tylko na letnie wakacje!

Outro Tempo II: Electronic And Contemporary Music From Brazil 1984-1996, Music from memory

Brazylijska kompilacja to druga część fenomenalnego wydawnictwa sprzed dwóch lat. Wtedy Music from Memory zaserwował muzyczną podróż w okresie od lat 1978-1992. Teraz cezury trochę się pokrywają, ale selekcja muzyki jest już trochę inna. Pierwsza kompilacja wydaje mi się bardziej eksperymentalna i zróżnicowana, jeśli z realizacją nowych pomysłów mamy do czynienia teraz to zazwyczaj w obrębie piosenkowych, synth-popowych form. Fajnym, nieoczywistym ukłonem w kierunku protoplastów tanecznej elektroniki jest „Preposições” Dequinha E Zaba. Jeśli wcześniej muzyka miała posmak tajemnicy, niedopowiedzenia i nieoczywistych rozwiązań, eksperymentu z pogranicza scen muzycznych, teraz jesteśmy w brazylijskich metropoliach, gdzie rodzi się alternatywny i nieoczywisty pop, w którym splatają się nowoczesne brzmienia, wpływy folku (Priscilla Ernel i jej „Americua”) i pulsujące bity, które łączą się w pięknym portugalskim zaśpiewem (Jorge Mello i „A Natureza Reza”). I to ciekawie kontrastuje z dyskotekowymi utworami, złożonymi z całego wachlarza ornamentów (May East „Maraka” i AKira S „Tokei”). To nagrania odległe od tego, z czego słynie Brazylia, ale świetnie pokazują niezależny odłam, który narodził się po tym jak Música Popular Brasileira spowszechniała i straciła na impecie – w niezależnych klubach, oddolnych imprezach, samodzielnych sposobach produkcji i łączeniu świata sztuki z muzyką. Jak wskazuje tytuł to inne tempo, ale też inna rzeczywistość i inne podejście do muzyki. Ta kompilacja to barwna dokumentacja kwitnącej sceny brazylijskiej, o której istnieniu wielu może nie zdawać sobie sprawy.

Grabar y Coagular – A history of audio pieces by Peruvian artists (1972​-​2018), Buh Records

Na kompilacji Buh Records, mojej ulubionej wytwórni ostatnich miesięcy, od pierwszych sekund można poczuć się wciągniętym w eksperymenty i zabawy z dźwiękiem. A history of audio pieces by Peruvian artists (1972​-​2018) zbiera nagrania z niemal czterech dekad, chociaż w dużej mierze nacisk jest położony na ostatnie lata. Dźwiękowy sound art lub słuchowisko ma tu różne oblicza, najczęściej w krótkich formach, co przypomina bazę sampli i pomysłów. Odwierające „Colores” Jorge Eduardo Eielson to wokalna zabawa, w której kolejno wypowiadane są kolory – każdy w innej intonacji. Surowy i naturalny utwór, kontrastuje z drugim, jakby zmechanizowanym „Chullachaqui Inteligencia Artificial Parlo?” Francisco Mariottiego, który już w latach 80. zwracał uwagę na sztuczną inteligencję. Wiele z nagrań stawia na ingerencję w wokal i głos, ale już taka „Memoria colectiva” Elena Tejada-Herrera to rejestracja z demonstracji i zgromadzeń, a z kolei „Re(a)signaciones temporales” Paoli Torres razem z „Für Elise de Ludwig van Beethoven en orden de tono” Daniela Jacoby to najbardziej muzyczne fragmenty. Z całego wydawnictwa wyłania się bogata tradycja dźwiękowych eksploracji w Peru – może trochę szkoda, że w mniejszej ilości zanurzająca się w odległą przeszłość, kiedy możliwości technologiczne były zupełnie inne (zaledwie dwa nagrania powstały przed rokiem 2000). Patrząc całościowo to niezwykły katalog pomysłów i wspaniałych twórców, których kolejnym nagraniom towarzyszą rozbudowane opisy, szerzej przedstawiające bogatą scenę eksperymentalną kraju. Dla wielu może to być obalenie stereotypów na temat muzyki z Ameryki Południowej.

Sunny Side Up, Brownswood

Nowa jazzowa kompilacja wytwórni Brownswood jest drugim krokiem po tym, jaka przyświecała wydawnictwu We Out Here sprzed roku (kilka dni temu doczekała się kontynuacji w postaci festiwalu). Tym razem label założony przez Gillesa Petersona zawędrował na antypody – z Londynu aż do Melbourne. Co najważniejsze – tak jak wtedy kuratorem wydawnictwa był „swój” czyli Shabaka Hutchings, tak teraz jest nim również człowiek ze sceny, Silentjay. To nie zbiór przypadkowych utworów, ale efekt sesji w ramach której w ciągu tygodnia w studiu The Grove kolejne składy zarejestrowały swoje kompozycje. Dziewięć utworów kipi żywiołową grą zespołową; muzycznie wydają się bardziej radio-friendly, są zanurzone w soulu, r&b, sambie i funku, może trochę mniej drapieżne niż londyńska poprzedniczka. Nie ma tu miejsca na jazzowe improwizacje i eksperymenty, jeśli już to są realizowane w warstwie produkcyjnej i brzmieniowej. Ale słucha się tego bardzo ciekawie – bardzo ciepłe brzmienie ciepłe objawia się w kolejnych utworach w całej palecie barw. Świetne orkiestralne uniesienie Phila Strouda w „Banksia” za chwilę kontrapunktuje trochę prince’owskie „Pick-up/Galaxy” Dufresne. „There is No Time” Kuzich to z kolei zanurzona w dymie i hip-hopowym rytmie wokalna oniryczna podróż. Horatio Luna w „The Wake-Up” wychodzi poza jazz daleko, w zasadzie serwując tropikalną i odświeżającą podróż przez dyskotekowy house, a finałowy „Orbit” Allysha Joy z kolektywu 30/70 w bardziej soulowej odsłonie zahacza o lekką nutkę spiritual jazzu. Do tej pory AUstralia kojarzyła mi się muzycznie z The Necks, Nickiem Cave i Mike Majkowskim – ta muzyczna wyprawa to doskonała okazja do zapuszczenia się w inne rejony.

<iframe style=”border: 0; width: 100%; height: 120px;” src=”https://bandcamp.com/EmbeddedPlayer/album=4264786822/size=large/bgcol=ffffff/linkcol=0687f5/tracklist=false/artwork=small/transparent=true/” seamless><a href=”http://sunnyside-up.bandcamp.com/album/sunny-side-up”>Sunny Side Up by Sunny Side Up</a></iframe>

CHEVANCE (etc.) – Outremusique pour enfants 1974-1985, Born Bad

Chevance to niegdyś intrygująca francuska oficyna wydawnicza, która zasłynęła ze wspaniałej muzyki dla dzieci. Oryginalne instrumentarium i aranżacje, niebanalne melodie, barwna narracja, często zahaczająca o eksperymenty, a wreszcie gry słowne francuskich poetów – to wszystko sprawiło, że muzykę takich artystów jak Anne et Guilles, Steve Warning czy Le Groupe Organon słucha się do dziś z niekłamaną przyjemnością jak teatralnych inscenizacji dźwiękowych, słuchowisk, gdzie każdy detal i sekunda są ważne. Nie będę udawał, że znam tę oficynę od dawna – dowiedziałem się o niej dzięki Bartkowi Chacińskiemu, ale przede wszystkim za sprawą fantastycznej kompilacji CHEVANCE (etc.) – Outremusique pour enfants 1974-1985, która właśnie ukazała się nakładem francuskiej wytwórni Born Bad Records. Co tu się się wyrabia? Jest miejsce na eksperymenty spod znaku Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia („Sucre Candi” Jean-François Gaël), jazzowe orkiestracje („Image” Steve’a Waringa”), akustyczne ballady („Le Gnou” duetu Anne et Gilles) czy sound-artowe awangardowe zabawy dźwiękiem i słowem („La dictée” Alaina Savouret). A wszystko to nie w celu żadnych awangardowych eksperymentów tylko muzyki dziecięcej przecież. Słucham tego materiału i wierzyć mi się nie chce, że to oryginalnie kompozycja dla najmłodszych – ta szafa dźwiękowa niejednego dorosłego wciągnie bez reszty. Ja mam tak za każdym razem, gdy słucham tego materiału (na dodatek pięknie wydanego. Chapeau bas, Born Bad Records!

Grids 1, Outlines

Jeśli chcę wiedzieć, co w footworku piszczy, stawiam na Pawła Dunajko. Jego wrocławska oficyna Outlines gromadzi nie tylko reprezentantów tego gatunku znad Wisły ale i całego globu. Ale sięga też poza tę estetykę – najnowsze wydawnictwo, kompilacja Grids 1, jest tego najlepszym przykładem. To przegląd oryginalnego podejścia do muzyki elektronicznej o różnych obliczach, twórców zróżnicowanych, którzy frapujące podchodzą do rytmu. Otwierające „77” Saucemana zwraca uwagę prostotą, zawiadiackim rytmem, syntezatorowymi falami i zsamplowanym ćwierkaniem ptaków. Bardziej mroczne i industrialne oblicze prezentuje Avtomat w „A mess”, z którym chwilę później w bardziej rave’owej odsłonie kontrastuje Dj Girl. Uwagę na niuanse zwraca Ostrowski z połamaną basową pulsacją, z kolei Automatisme brzmi nietypowo: trochę mechanicznie, wodniście, momentami new age’owsko. Ale najciekawiej robi się na końcu – CRZKNY stworzył rozbudowaną suitę, która łączy głębokie basowe brzmienie, prosty i miarowy rytm, elektroniczne ornamenty spod znaku wczesnych dokonań Four Tet – na dodatek im dalej, tym więcej się dzieje, niczym w rozwlekłe i barwnej epopei. Detali jest bez liku, a 20 minut nie dłuży się ani trochę, wprost przeciwnie: to sugestywnie rozwijana ale zmienna w rytmie, kolorowa muzyczna historia. Outlines już dawno jest w peletonie wydawnictw, które zbierają i prezentują najciekawszą elektronikę z całego globu. Tym wydawnictwem pokazuje, że wcale nie ma zamiaru zwolnić tempa.