– Po wojskowym zamachu stanu w 1980 roku – bardzo ważnym i smutnym momencie dla Turcji – niefrasobliwie traktowano wszystko co przynależało do naszej kultury, a dążono zaciekle do jej westernizacji. Bardzo się cieszę, że to zanika i ludzie zdają sobie sprawę, że kultura nie jest czymś co łatwo wymazać – możesz ją lubić lub nienawidzić, ale nie możesz jej zaprzeczyć. Nie możesz powiedzieć, że nie istnieje – opowiada wokalistka i kompozytorka Gaye Su Akyol.

>>>Read in English<<<

Śledząc to, co dzieje się w muzyce alternatywnej, nietrudno dostrzec, że pojawia się w niej coraz więcej młodych tureckich artystów, którzy odwołują się do spuścizny tureckiej muzyki folkowej i psychodelicznej. Ostatnie miesiące to wysyp intrygujących płyt artystów młodego pokolenia, takich jak Derya Yıldırım & Grup Şimşek, Adamlar, Umut Adan, Gözen Atili nagrywająca jako Anadol czy Holendrzy z Altın Gün, którzy nagrywają tureckie przeboje. Na ich tle jednak mocno wyróżnia się Gaye Su Akyol, która jesienią 2018 roku wydała swój trzeci długogrający album – İstikrarlı Hayal Hakikattir – nakładem fantastycznego labelu Glitterbeat.

Gaye regularnie podkreśla swój związek z psychodelicznym tureckim rockiem lat 60 i 70., z artystami takimi jak Barış Manço, Erkin Koray i Selda Bağcan. Często wykonuje ich utwory na koncertach, a cover kompozycji Manço znalazł się na jej ostatnim albumie. Akyol łączy fascynacje anatolijskimi melodiami, rock’n’rollową psychodelię i syntezatorowy dryg, który nadaje jej muzyce kosmicznego posmaku. Słychać to świetnie w otwierającym ostatni album, tytułowym utworze, świetnie zapowiadającym towarzyszące jej motto, które w wolnym tłumaczeniu oznacza konsekwentną fantazję, która staje się rzeczywistością. O tworzeniu równoległego muzycznego świata, który jest w stanie zwalczyć to, co dzieje się w obecnym, mówi w wywiadach, udało mi się też o tym z nią porozmawiać osobiście.

Nasza rozmowa miała odbyć się przed festiwalem Globaltica, ale z racji intensywnego dnia koncertowego w Stambule nie udało się nam porozmawiać, za to ubiegł mnie dziennikarz The Guardian. Na szczęście co się odwlecze, to nie uciecze i dzięki organizatorom gdyńskiej imprezy porozmawiałem z artystką podczas jej wizyty nad polskim morzem. A później miałem okazję zobaczyć jej fascynujący koncert. Gaye z zespołem nie tylko w przemyślany sposób tworzy muzykę, dba o charakteryzację i kosmiczny klimat – ona była obrana w czarny kostium i srebrną błyszcząca pelerynę, a reszta zespołu w długie czarne szaty i maski w stylu Zorro – ale w rockowej manierze świetnie przeszczepia wpływy rocka i tureckiej psychodelii. Patrzy wstecz, ale jednocześnie z silną i konsekwentną wizją wygląda do przodu, co jej występ sugestywnie pokazał. Przede wszystkim jest jednak artystką bardzo świadomą – zarówno w kwestii własnego wizerunku, jak i treści, które chce przekazać. Jej muzyka to nie tylko barwna opowieść, ale silnie zakorzeniona w teraźniejszości opowieść o dialogowaniu z rzeczywistością i próba okiełznania jej za sprawą oryginalnej formy i metafory. Blichtr rock’n’rolla spotyka się u niej z mocnym przesłaniem – widać i słychać było to na festiwalu Globaltica, kiedy tłum tureckich fanek i fanów szalał pod sceną. Polskich także, ze mną na czele. A kilka godzin wcześniej udało się nam porozmawiać – oto efekty tego spotkania.

Jakub Knera: Pamiętasz, jak zainteresowałaś się muzyką?

Gaye Su Akyol: Jednym z moich pierwszych wspomnień było to, jak tata przyniósł do domu keyboard, na którym zaczęłam grać – to wtedy pierwszy raz zaczęłam tworzyć i cieszyć się muzyką. Ale moja mama była świetną piosenkarką i ciągle śpiewała w domu stare tureckie piosenki. Wychowałam się, słysząc jej piękny głos i próbując ją naśladować, próbując zapamiętać te stare teksty. Chociaż dziecku trudno jest się ich nauczyć, w wieku ledwie pięciu lat bardzo wiele z nich już śpiewałam. To właściwie moje pierwsze wspomnienia, ale potem nastąpił moment, kiedy od słów przeszłam do czynów – zaczęłam realnie myśleć o tym, że chcę tworzyć muzykę i zostać artystką. Więc kiedy przyjaciele moich rodziców pytali, co chciałabym robić w przyszłości, odpowiadałam: „śpiewać i malować”.

Muzyka, którą teraz tworzysz, jest zakorzeniona w tureckiej tradycji. W dzisiejszych czasach wiele osób sięga do dorobków różnych kultur. Jak ważna była tradycyjna turecka muzyka w twojej rodzinie, sąsiedztwie lub wśród twoich przyjaciół?

Istnieje kilka różnych gatunków tradycyjnej muzyki tureckiej – jest turecka muzyka folkowa i muzyka bardziej artystyczna, klasyczna. Wywodzi się z muzycznego stylu osmańskiego – starego okresu, w którym powstał ten specyficzny gatunek na dworach sułtanów. To były korzenie tej muzyki, a dotarłam do nich, ponieważ moi rodzice jej słuchali. To była muzyka arabesk [podczas gdy turecki mainstream i miejskie elity swój gust kulturalny i tożsamość w dużym stopniu budowały na kulturze zachodniej, arabesk łączy w sobie wpływy anatolijskie, arabskie i kurdyjskie; od lat 50 i 70 jego odbiorcami byli przede wszystkim migranci z wiejskich obszarów Turcji, które często były wyłączone z dwudziestowiecznego procesu westernizacji – przyp. JK]. W Turcji taka muzyka długo była objęta swego rodzaju tabu – rząd nie pozwalał ludziom jej słuchać ani śpiewać, mówimy tutaj o okresie po republice Atatürka. Nie było to zabronione, ale istniało przekonanie, że przez arabesk turecka kultura wydaje się kiczowata. To było tabu, ale kiedy byłam dzieckiem, ludzie i tak słuchali tej muzyki w domach, tylko niespecjalnie się tym chwalili, bo powszechnie uważało się, że nie jest to „cool”. W zasadzie to przeważyło – nie kwestia jakiegoś oficjalnego zakazu tylko fakt, że ludzie nie uważali tej muzyki za ważną czy fajną. W mojej muzyce jak na ironię odnoszę się do niej – używam różnych symboli i metafor, żeby ją przywołać. Podoba mi się, ponieważ jest rodzajem dziedzictwa kulturowego.

Nie można odmówić czemuś znaczenia, tylko dlatego, że to zabronione: ludzie słuchali arabesk, lubili to, ciągle słyszałam tę muzykę w dzieciństwie. Ale wracając do twojego pytania, muzyka zawsze była bardzo ważną częścią tureckiej kultury – istnieje bardzo wiele jej różnych gatunków, także muzyka taneczna czy turecka muzyka weselna.

Czy muzyka tradycyjna jest obecnie popularna w Turcji?

Myślę, że ludzie nie są zbyt chętni ani otwarci, żeby słuchać starej muzyki tureckiej. Zespoły takie jak my i parę innych, które uważają to za dziedzictwo i piękno naszej kultury, zaczęły szanować ten dorobek. Bardzo się cieszę z tej sytuacji, ponieważ po wojskowym zamachu stanu w 1980 roku – bardzo ważnym i smutnym momencie dla Turcji – wszystko poszło w o wiele gorszą stronę. Wszystko, co przynależało do naszej kultury, stało się niepożądane, a dążono zaciekle do jej westernizacji. Bardzo się cieszę, że to zanika i ludzie zdają sobie sprawę, że kultura nie jest czymś, co można łatwo wymazać – możesz ją lubić lub nienawidzić, ale nie możesz zaprzeczyć jej istnieniu. Nie możesz powiedzieć, że nie istnieje. Taki jest mój przekaz: akceptuję to, co istnieje, a emocje, jakie to wzbudza, pozostawiam słuchaczom.

Jest coraz więcej zespołów grających muzykę turecką, czasami z bardzo interesującej perspektywy, takich jak Altın Gün, którzy nie pochodzą z Turcji, ale grają muzykę turecką.

Właściwie grają covery.

Zastanawiałem się, skąd się wziął ten boom na muzykę turecką i zainteresowanie nią wśród młodych ludzi, którzy często podchodzą do niej w nowoczesny sposób. Ty robisz to samo – nie odtwarzasz muzyki ani nie grasz coverów.

Wydaje mi się, że nie jest to jakoś straszliwie popularne – jest kilka zespołów, które się tym zajmują i można je policzyć na palcach jednej ręki. Istnieją też podgatunki, które uzupełniają psychodeliczną scenę tureckiej muzyki rockowej. Myślę, że takich zespołów będzie o wiele więcej, bo jest teraz bardzo duży szum wokół tureckiej sceny. Tyle że takie mody pojawiają się i znikają, nie trwają wiecznie. Jeśli grasz covery, nie jest to ani bardzo świeże ani ciekawe artystycznie, a nade wszystko autentyczne. Altın Gün robią to jednak w ciekawy sposób – to jak grają i odświeżają tę tradycję jest moim zdaniem bardzo prawdziwe. Tyle, że zasługujemy na to, żeby słyszeć nowe piosenki. Ja nigdy nie planuję ich intencjonalnie – to owoc mojego instynktu i indywidualnej perspektywy. Słucham różnego rodzaju muzyki i kiedy zaczynam grać własną, to coś się po prostu pojawia.

Psychodeliczny rock turecki jest bardzo interesującym gatunkiem dla świata, ponieważ jest jak wiele gatunków łączących się i tworzących coś nowego. W latach 60. był bardzo świeży, podobnie było w latach 70. i tak naprawdę teraz też. To symbol wolności i walki z faszyzmem – dlatego uważam go za bardzo cenną spuściznę. Przewrót wojskowy 1980 roku sprawił, że ta psychodeliczna turecka scena zniknęła, ale teraz – 20, 30 lat później – znów odzyskuje grunt.

Nie wierzę w modę, ale mam nadzieję, że pojawią się inne zespoły, które będą tworzyć muzykę w zgodzie ze swoim instynktem.

Wspomniałaś o rock’n’rollu i o walczeniu o coś w muzyce. Czy muzyka powinna odpowiadać na to, co dzieje się wokół nas?

Tak naprawdę slogany nie działają. Nie są w stanie nic zmienić. Tylko prawdziwa muzyka może doprowadzić do zmian. Staram się spisywać moje uczucia, wizję buntu i perspektywę rock’n’rollową za pomocą nowego rodzaju symboliki. Tworzę świat metaforyczny i chcę, aby wkraczali w niego ludzie o różnych gustach, kulturach i tendencjach. Ta muzyka ma w sobie bunt, rock’nroll i akceptację dla własnej kultury. W tym momencie jest to również ważne. Jeśli słucham japońskiego zespołu, muszę usłyszeć ich kulturową perspektywę. Oczywiście nie muszą odtwarzać muzyki swoich przodków ale to, co słyszą i obserwują naprawdę mnie interesuje – to słuchanie muzyki własnej kultury. Jeśli pojawia się kolejny zespół, który gra tę samą zachodnią muzykę, jest to trochę tandetne. Może myślą, że to fajne, ale są kolejną kopią kultury; dziećmi kapitalizmu. Powinniśmy też brać te kwestie pod uwagę.

Eblis Alvarez z Meridian Brothers i Chupame el Dedo z Kolumbii powiedział mi, że dla niego interesujące jest, aby lokalne rzeczy były globalne, a nie odwrotnie.

Dokładnie! Zgadzam się z tym! Myśl lokalnie, działaj globalnie.

Ale porozmawiajmy teraz o muzyce globalnej, ponieważ z drugiej strony jedną z twoich inspiracji była Nirvana. Czy to był dla ciebie znaczący powód, żeby tworzyć?

Odkrycie Nirvany było prawdziwym przełomem w moim życiu. Miałam może dziesięć, nie więcej niż jedenaście lat. Mój brat był fanem grunge’u i byliśmy w domu mojej babci – bardzo się nudziłam, a on poszedł do samochodu mamy. Słuchał sobie czegoś, a ja pobiegłam za nim, usiadłam w środku i zaczęłam słuchać z nim muzyki. Jedna piosenka przypadła mi bardzo do gustu – to było „Smells Like Teen Spirit” – „Nirvana, bardzo dobry zespół”, jak powiedział mój brat. Pamiętam, co wtedy poczułam: „To było to, czego szukałam, dokładnie coś takiego chciałam usłyszeć”. Byłam jednocześnie zainspirowana, zszokowana i zahipnotyzowana. Potem stałam się fanką innych kapel: odkryłam Pearl Jam, Alice in Chains, Blind Melon i wiele innych zespołów, płynnie przechodząc do Deep Purple, Led Zeppelin i Metalliki. Otworzyły się przede mną drzwi nowej muzyki, przestąpiłam próg ogromnego budynku o nazwie „rock’n’roll”.

Ciekawe, jak te dwie perspektywy – elementy muzyki tureckiej i rock’n’rolla – spotykają się w twojej twórczości gdzieś pośrodku. Intrygujące jest również to, jak używasz metafor. Świetnie podkreśla to twój ostatni album İstikrarlı Hayal Hakikattir – od tytułu, przez okładkę, niesamowity teledysk i kosmiczne brzmienie. Jak doszło do jego powstania?

Tytuł w języku tureckim to „konsekwentna fantazja jest rzeczywistością”. To rodzaj idei, mówiącej o tym, że musimy przeciwstawić się rzeczywistości, aby walczyć ze złem. Świat jest opanowywany przez złe moce – one rządzą Ziemią, bo ich przedstawiciele wierzą w to, co myślą i łączą siły. Są bardziej zmotywowani od nas, pewnie też bardziej profesjonalni. A my nie wierzymy w nic: w łączenie sił, w podjęcie walki, bo nie wierzymy, że możemy wygrać. Cały pomysł polega na tym, żeby stworzyć kontra-rzeczywistość – nową rzeczywistość, która składa się ze spójnych fantazji. Nie chodzi mi o jakieś odjechane koncepty w stylu new age, mówię o prawdziwych rzeczach. W fizyce kwantowej rzeczywistość widziana z perspektywy mechaniki kwantowej jest zupełnie inna. My żyjemy w jednej rzeczywistości, a oni w innej. Naprawdę możemy stworzyć własną, nową rzeczywistość, a to, czym teraz żyjemy, jest naszą osobistą rzeczywistością. Jeśli wszystkie te rzeczywistości się połączą i stworzą nową, będziemy mogli podjąć walkę z tym złem.

Czy wierzysz, że sztuka może wpływać na ludzi, sprowokować ich do myślenia na te tematy?

To zależy od nich. Ja po prostu robię dobrą sztukę. Jeśli ktoś wyciągnie z niej zupełnie inne przesłanie, to jego indywidualne złudzenie, akceptuję to. Nie jestem nauczycielem, który próbuje uczyć ludzi jednej konkretnej rzeczy. Po prostu tworzę kontrę, artystyczny sposób myślenia. Jeśli ci się podoba – możesz dołączyć do tego rodzaju perspektywy.

Ale czy ogólnie uważasz, że sztuka może odnosić się do aspektów politycznych lub społecznych?

Pewnie. Jestem tego żywym dowodem. To, czym jestem, jest dowodem na to, czego słucham, jaki mam gust. Jestem stałą wersją tego, czego doświadczam. Jeśli to nowe doświadczenie będę w stanie przekazać innym, wierzę, że może to zmienić ich życie. Sztuka może wszystko!

Na swoim ostatnim albumie nagrałaś cover tureckiego artysty Barışa Manço. Co zadecydowało o tym wyborze? Którzy inni tureccy artyści są dla ciebie ważni?

Jest wielu bardzo inspirujących muzyków z lat 60. i 70., przedstawicieli psychodelicznej sceny tureckiej, Barış Manço to jeden z nich, ale jest wielu innych: Erkin Koray, Selda Bağcan, Moğollar. Wybrałam Hemşerim Memleket Nire, ponieważ ten tekst jest dla mnie bardzo piękny i bardzo cenny. Śpiewa w niej: Przyjacielu, gdzie jest twoja ojczyzna? I słyszy odpowiedź: Świat jest moją ojczyzną. Idea tej piosenki jest bardzo ważna – nie ma znaczenia skąd jesteś, ważniejsze jest to, co robisz na tym świecie. Jaki jest twój cel? O co walczysz? Nieważne skąd jesteś, ale dokąd podążasz.

Jest wiele innych ważnych ludzi, o których wspomniałam. Śpiewałam dużo piosenek Seldy Bağcan albo Erkina Koray. Powinieneś poszukać tłumaczenia ich tekstów – mówią o wolności człowieka i walce z faszyzmem. Bağcan porusza temat zła, które spotyka biednych ze strony bogatych. Ta gospodarcza perspektywa jest silnie obecna w tych tekstach.

Śpiewając covery, chcesz przypomnieć ludziom te piosenki? A może pokazać, jak naprawdę aktualne mogą być teraz? Wiem, że masz w planach album z coverami tureckich twórców.

Obie te perspektywy są dla mnie ważne.

Ponowne skomponowanie lub zagranie coveru jest prawie jak nagranie jej na nowo. Tyle, że jeśli zrobisz dokładną kopię, nie zabrzmi to fajnie i moim zdaniem nie ma to większego sensu – zwykle oryginalna wersja brzmi lepiej. Jeśli niczego nie dodasz od siebie, to pewnie ukazuje się to wyłącznie z przyczyn ekonomicznych. Jeśli ja się za to zabieram, wolę zrobić to w autentyczny sposób, aby pokazać ludziom, że te piosenki też mogą być takie. Właśnie tego szukam w coverach.

Kiedy Nirvana nagrała piosenkę zespołu Shocking Blue, zrobili zupełnie nowy kawałek. Zresztą to właśnie w ich wykonaniu pierwszy raz usłyszałam „Where did you sleep last night?” – to było szokujące. A oryginalna wersja też była niesamowita. To dwie zupełnie różne piosenki. I to jest moim zdaniem kluczowe – trzeba zrobić coś nowego.

Grając covery, nie chodzi tylko o ponowne odtworzenie piosenki, ale także o zrobienie tego w nowy sposób.

Tak, czasem to trudniejsze niż skomponowanie nowej piosenki. Powinno się przestrzegać zasad, ale jednocześnie też je łamać. To bardzo artystyczny sposób myślenia. Jeśli ktoś robi dobry cover, należy mu się szacunek. Ja tak robię! (śmiech).

İstikrarlı Hayal Hakikattir ukazało się nakładem Glitterbeat. Płyty można posłuchać na profilu Bandcamp artystki, a kupić na stronie wytwórni.