Żeby zrozumieć fenoment The Pau albo jej osobliwy pomysł na granie punka w drugiej dekadzie XXI wieku, najlepiej zobaczyć ją na żywo podczas koncertu. Dopiero wtedy można przekonać się, że muzyka, która słychać na „Ku” nie jest studyjnym dopracowaniem wielu dźwiękowych ścieżek muzycznych, zagranych przez zespół, ale wynikiem pracy jednej dziewczyny, która gra na gitarze, a podkłady rytmiczne wypuszcza z telefonu podpiętego do nagłośnienia. Efekt jest ciekawy, a Paulina Dudek pokazuje jak pomysłowo i prostymi środkami można odświeżyć ten rewolucyjny gatunek, który zbyt często trąci myszką, a rzadko kiedy dostaje zastrzyk ożywczego odświeżenia.

The Pau nie zjada ogona gatunku, ale nadaje mu nowe życie. Surowość i wściekłość jest tu odczuwalna, a wykorzystanie nowych technologii ortodoksów może oburzyć, ale jednocześnie odbierze im mowę kiedy usłyszą muzykę i teksty The Pau. Od początku artystka wskazuje palcem, krzycząc w utworze „Kretyni”. Potem wcale nie jest lżej „Zabili Mandelę, Zabili Dalajlamę, Zabili Wałęsę” krzyczy w „Ghandi”. W „Biance” cytuje niemal biblijne rady, ale nad całym albumem wisi bardzo mocne zaangażowanie w sprawy społeczne i polityczne: politykę, podejście do historii, codzienną rutynę, tym co się stało z rozumieniem patriotyzmu, wyścigu szczurów, dominację kapitalizmu i codziennego ogłupienia. To zaskakujące z jaką siłą takie hasła może wykrzykiwać dwudziestokilkulatka, która robi to z siłą bliską tej, która niegdyś charakteryzowała Brudne Dzieci Sida czy Guernica y Luno. Bunt The Pau jest szczery, a jednocześnie samowystarczalny. To nie zespołowe punkowe granie, ale w pełni w pojedynkę zrealizowany pomysł na sugestywy i wyrazisty upust złości w muzyce XXI wieku. W punku potrzebna jest prostota, która przebija z „Ku” cały czas, pomimo pewnych dźwiękowych urozmaiceń w niektórych utworach. Ale Paulina, niczym samotny wojownik, głosi rewolucję i pokazuje, że na scenie punkowej – zazwyczaj zdominowana przez mężczyzn – kiedy zestawi się ją z dziewczyną, wykrzykującą teksty do mikrofonu w akompaniamencie soczystych gitarowych riffów i prostych bitów, wypuszczonych ze smartfona, jest jaśniejącym punktem.

The Pau, Ke, wyd. własne, 2017

Jakub Knera