W ostatnim czasie sporo się u słupszczan z Marksman zmieniło, chociaż ich poprzedni album „Awaken” opisywałem z pewnym opóźnieniem, kiedy to doczekał się wydania winylowego pod koniec 2015 roku. W tym czasie w zespole wiele się pokrzyżowało – zmiany spowodowało zarówno odwołanie jednej trasy koncertowej jak i pojawienie się nowego gitarzysty. Istotną zmianą jest także decyzja o wyłącznie polskich tekstach piosenek, moim zdaniem zdecydowanie na plus. Piosenki to kluczowe słowo w przypadku tego kwartetu, bowiem post-hardore w ich ujęciu nie drażni i nie atakuje, ale ujmuje swoją melodyjnością. Ale jest zaczepny, nie łagodny. Już przy okazji „Awaken” pisałem, że to muzyka, która ma potencjał trafienia do ludzi spoza środowiska zainteresowanego tym gatunkiem. „Hawok” również go ma – dobrze wyprodukowana płyta zwraca uwagę ciekawymi melodiami, a teksty wykrzyczane przez Jakuba Madejczyka mają w sobie ten specyficzny głos rozpaczy czy nawoływania do refleksji, przez co momentalnie zwracają uwagę, przyciągają. To muzyka agresywna, ale szczera i bardzo mocno zabiegająca o atencję słuchacza. Zarówno poprzez formę, ale też bardzo zaangażowane teksty, które ogniskują się na tym, co w społeczeństwie uwiera i należy poprawić, jak banalnie by to nie brzmiało. Jednocześnie nie dominuje tu pesymizm, ale powiewa pewna nutka nadziei.„Hawok”w języku austronezyjskim oznacza pocałunek i nawet jeśli nie to było intencją zespołu, to może daje to szansę na to, że współczesny świat może powstać nie na gruzach, ale porozumieniu.

Marksman, Hawok, Bandcamp 2017.

Jakub Knera