„Szum” to osiemnaste wydawnictwo Hatti Vatti, na dodatek osiemnaste na winylu. Format wydawanych singli, epek i albumów ma nieodłączny związek z twórczością muzyka – poszczególne z nich dostosowane są do potrzeb muzyki klubowej i dj’ów, którzy mogą wspólnie miksować podczas setów dj’skich. Kaliński na tle całej dyskografii wydał długogrających albumów niewiele– jeśli przyjąć właściwą kalkulację, to po „Worship Nothing” jest to jego drugi pełnowymiarowy album.„Algebra” była stylistyczną odskocznią, a płyta HV/NOON została nagrana w duecie.

„Szum” obrósł już legendą czerpania z sampli pochodzących z archiwum Narodowego Instytutu Audiowizualnego – owszem, jest ich sporo, ale nie one determinują kształt tej płyty, są raczej jej ornamentami. Płyta (bardzo ładnie wydana) składa się z wielu warstw znaczeniowych i formalnych. Po pierwsze pojawiają się tu instrumenty, których wcześniej w twórczości HV za wiele nie było – syntezatory, gitara, klawisze. Po drugie w wielu utworach warstwy się kumulują i dominuje przepych, jednocześnie z zachowaniem równowagi. Dubowe i dubstepowe fascynacje zanikają na rzecz bardziej subtelnej elektroniki, czasem zahaczającej o rejony, które odkrywał Four Tet. „Szum” wibruje i pulsuje, a zdecydowaną większość utworów cechuje linearny format – poprzez dodawanie kolejnych elementów, narastają, tworząc złożoną i często transową formułę. To album wielowątkowy i kompletny, spójny narracyjnie, czerpiący z sampli ze starych filmów i animacji, przez co często naznaczony etykietką retro, ale jednocześnie bardzo współczesny, poprzez wyraziste brzmienie i użycie instrumentów; niemalże futurystyczny. Połączenie tych wszystkich elementów świetnie słychać w zamykającym płytę „Werk”: tajemnicze, wykopane z odmętów sample, zapętlone, odhumanizowane i futurystyczne brzmienie oraz rozkręcający się i świdrujący trans utworów, która nabiera przestrzeni i rytmicznie eksploduje z mocą. To zresztą świetnie ukazuje potencjał koncertowy (polecam obejrzeć tu), bowiem od tego właśnie utworu HV koncerty zaczyna – już nie solo, ale jako trio. To bardzo dojrzała muzyka, a jednocześnie twórczość Kalińskiego ukazana w nowym świetle z intrygującym obliczem. Być może nawet przełomowy moment w historii jego twórczości.

Hatti Vatti, SZUM, MOST 2017.

Jakub Knera