W przypadku nowej płyty nagrobków nie black metal ani punk rock (o który sam pytałem zespół, bardziej przez pryzmat form działania, niż gatunków), ale zwrot w kierunku polskiej piosenki jest dominującym elementem na najnowszej płycie Maćka Salamona i Adama Witkowskiego. Piosenkowe formy, chórki, wspólne zawodzenie nawet w stylu Skaldów to bardzo charakterystyczne elementu„Granitu”. Z drugiej strony, kiedy ta płyta się zaczyna, przypomina mi się „Life in Glasshouse” Radiohead, gdzie również w żałobnym tonie pojawiają się dęciaki, a funeralny marsz jest przetworzone przez filtr rockowego zespołu. Nagrobki sięgają po dęciaki często, ale nie w formie ornamentu – chwała im za to – ale równoprawnych instrumentów. Wychodzą poza surowe i proste brzmienie, a wchodzą głębiej w warstwę kompozycyjną. Poza obecnym już od „Stanu Prac” Olem Walickim na kontrabasie, przez płytę przewija się Tomek Ziętek, Mikołaj Trzaska i M.Bunio.S, który sięga po puzon. Te funeralne instrumenty świetnie dopasowują się do utworów – Nagrobki wychodzą poza prostą formułę zwrotka-refren-zwrotka, tworząc bardziej złożone kompozycje pod kątem muzycznym ale też literackim. Wydawałoby się bowiem, że „śmiertelny” temat ich utworów może się w pewnym momencie wyczerpać, ale „Granit” pokazuje, że jest dokładnie na odwrót. Z jednej strony zespół obronną ręką wychodzi z pomysłami na kompozycje, z drugiej świetnie radzi sobie z partiami śpiewanymi, chociaż zarówno Witkowski jak i Salamon najlepszymi wokalistami nie są. Ale chóralny „Co z nami będzie” jest mocnym uderzeniem na otwarcie, chórki w „Kolejny rok w urnie” przypominają złote momenty polskiej piosenki. Z kolei kapitalnymi momentami wyciszenia i gry ze słuchaczem są „Testament mój”, w którym dwójka muzyków właściwie ze sobą rozmawia w niemalże infantylny sposób, aby potem wyśpiewać podzielony na dialogi lirycznie najlepszy moment na płycie („Powiedz Adam jakie masz plany? Chcę być skremowany a nie pochowany / Potem rzucony z najwyższej skały / Chcę być skremowany a nie pochowany”), będący deklaracją światopoglądu i stosunkiem do śmierci, zwieńczonym rozedrganą quasi-improwizacją. Nagrobki błyskotliwie odnajdują się między formami piosenkowymi („To był tylko cień”,„Nie chcę myśleć o śmierci”,„Nie będzie już nic”), a jednocześnie tworzą w obrębie piosenek porywające manifesty – drugi moment to wybrzmiewającym na tle saksofonu Trzaski i gitarowych riffów odświeżony „Nekropolo”. Pomysłowo udało się im zrobić krok dalej i pokazać, że pomysły się im nie wyczerpały, a także że tkwi w nich potencjał na jeszcze więcej.

Nagrobki, Granit, BDTA, 2017.

Jakub Knera