Do tej pory najmocniejszym komercyjnym punktem w dyskografii Michała Jacaszka była płyta “Treny”. Nie jest to równoznaczne z tym, że jest to jego najlepszy album, ponieważ pod względem artystycznym dla mnie najciekawsze w jego twórczości zaczęło dziać się właśnie po jego wydaniu z kulminacją w postaci „Catalogue des Arbres” nagranego z zespołem Kwartludium. Jednak to właśnie „Treny” były wydarzeniem– zwłaszcza w skali Polski– które unaoczniło że muzyka klasyczna, a w zasadzie postklasyczna, ma potencjał piosenkowy. Jacaszek z jednej strony odczarował mit hermetyczności tego gatunku, z drugiej strony pokazał nad Wisłą to, co stopniowo od kilku lat działo się w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Dość wspomnieć zainteresowanie jego muzyką słuchaczy, których tego typu rzeczy nie interesowały, ale też tych, których ujęły bezpretensjonalne piosenki z partiami smyczków Stefana Wesołowskiego i Ani Śmiszek-Wesołowskiej oraz improwizowanymi wokalizami Mai Siemińskiej odwołującymi się do twórczości Jana Kochanowskiego (do dziś pamiętam tłumy zachwyconych ludzi na koncercie muzyka podczas Off Festivalu w 2008 roku). Kolejne płyty Jacaszka coraz bardziej zmierzały w kierunku eksperymentów – czy to z dialogując z nagraniami wnętrz gdańskich kościołów („Pentral), zwróceniem się w kierunku baroku („Glimmer”) czy budowaniu pomostu między postklasyką a muzyką współczesną ze wspomnianym Kwartludium.

„Kwiaty” zbierają te doświadczenia – o ile dalej im do muzyki postklasycznej, ponieważ dominują tu elektroniczne sample przefiltrowane przez efekty zniekształcenia i wyczuwalne partie gitary akustycznej, o tyle na tym płycie gdański muzyk wraca do piosenek. Bo to siedemnastowieczne teksty Roberta Herricka były inspiracją do przełożenia ich na język muzyki. Hania Malarowska śpiewa je w języku angielskim, a jej delikatny głos wyśpiewujące teksty pełne zadumy czy poświęcone śmierci doskonale kontrastuje z elektroniką – chociaż subtelną i łagodną to czasem szorstką, wgryzającą się w tkankę utworów. Jacaszek pokazuje to, w czym jest najlepszy: zręczne klejenie sampli i elementów różnych estetyk, miksowanie ich w spójną całość, aby ta mozaika dźwięków brzmiała płynnie, a jednocześnie tajemniczo. „Kwiaty” są nawet bardziej piosenkowe niż „Treny”– intymne, ale bogate w dźwięki i wokalizy (uzupełniane czasem głosami Joanny Sobowiec-Jamioł i Natalii Grzebały). Nie jest to dla tego muzyka nowe terytorium, ponieważ powtarza na tej płycie wiele wątków obecnych już wcześniej. Jednak forma w jakie je układa i efekt w postaci pięknych piosenek, rzuca na jego twórczość nowe światło.

Jacaszek, Kwiaty, Ghostly International/Requiem Records, 2017.

Jakub Knera