Kamil Piotrowicz w porównaniu do swojego debiutu rozbudował skład i wymienił kilku muzyków. Tamta płyta zwiastowała ciekawe pomysły, „Popular Music” prezentuje skład z krwi i kości, który doskonale się rozumie, potrafi grać zespołowo, ale także zostawia miejsce dla poszczególnych muzyków. Poza liderem, Emilem Miszkiem i Piotrem Chęckim, którzy byli obecni na „Birth” zespół rozwinął się i powiększył o sprawną sekcję rytmiczną pod postacią Andrzeja Święsa i Krzysztofa Szmańdy oraz saksofonistę Kubę Więcka.

Kiedy młodzi muzycy siadają za instrumentami i nagrywają płyty, często czuć w ich wykonaniu pewnego rodzaju asekuranctwo, niepewność, a być może nawet powielanie pewnych muzycznych kalek. „Popular Music’ to zupełnie inna bajka – od samego początku czuć pewność zespołu i jego doskonałe zgranie. Sam tytuł świetnie ukazuje również złożoność nagrań, które łapią wpływy z różnych muzycznych światów – od muzyki współczesnej, przez popularną, jazzową, ale też elementy folku. Sekretem jest język zespołu, który wszystkie te inspiracje opowiada w sposób młody, rześki, ale też chwytliwy. Bardzo mocno wychodzi poza często skostniałe ramy jazzu, bo gra współcześnie, zawadiacko i żwawo. Nie ma tutaj także mowy o nudzie, bo płyta zmienia się jak w kalejdoskopie i każdy kolejny utwór zaskakuje i ukazuje inny świat. A kiedy czterdziestominutowy krążek się kończy, sam ze zdziwieniem pytam „to już, koniec?”. Wszystko mija szybko, bo to bardzo przyswajalny i zróżnicowany materiał. Nie tylko Piotrowicz jako pianista, ale cały skład coraz śmielej można postawić w czołówce młodych wykonawców muzyki jazzowej. Ale jeśli tak szybko będą rozwijać się dalej, to przymiotnik „młodych” będzie można usunąć, bo zespół na polskiej scenie jazzowej jeszcze więcej zamieszania. Bardzo błyskotliwy album.

Kamil Piotrowicz Sextet, Popular Music, Hevhetia, 2016.

Jakub Knera