Lonker See jeszcze na dobre się nie rozkręcili, a już za chwilę na lokalnym poletku mogą mieć konkurencję. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, bo nie ma nic lepszego niż wzajemne napędzanie się do grania. Królestwo czyli zespół Pawła Ruckiego, Sebastiana Goertza i Maxa Białystoka, którzy za tworzenie zespołu nie wzięli się po raz pierwszy biorą – grali w 1926, Dule Tree i Alterton – czerpią bowiem z podobnego obszaru psychodelii, chociaż robią to zupełnie inaczej. Na pewno więcej się tu dzieje i to nie w taki linearny sposób jak u Lonker See, gdzie utwory stopniowo się rozwijają, a nawet rozpędzają. Bardziej klasyczne jest to brzmienie, ale też bardziej progresywne, tamto zanurzone w improwizacji i otwartości, to w dosyć wyraziście wyznaczonych strukturach, a jednocześnie mocno osadzone w rockowej tradycji. Chociaż muzycy nie raz dają się ponieść.

Jednocześnie jest to muzyka rozedrgana, surowa i gęsta co słychać w takiej „Sztafecie klas”, gdzie perkusja pędzi jak dzika, a stopniowo wyłaniający się dźwiękowy huragan brzmi obezwładniająco. Cieszy, że w Trójmieście nie zapomniano jeszcze jak grać bez hamulców i bez oglądania się do tyłu, trochę w stylu sonicznych wojaży amerykańskiego zespołu Oneida, gdzie ważna jest dźwiękowa konstrukcja, wypełniana szczelnie we wszystkich rejestrach. Latające i łopoczące talerze po chwili opadną, a zespół zwolni aby wziąć nieco oddechu w płuca. Królestwo gra muzykę pełną niepokoju, co najlepiej pokazują „Wakacje w parafii” – swoją drogą każdy z utworów zatytułowany jest dosyć przewrotnie – mroczną i nieoczywistą. Pasuje mi do nocnych eskapad po Gdyni, lawirowania gdzieś pomiędzy plażą, leśnymi zakamarkami niedaleko centrum i gubieniem się w porcie. Może to ćwiczenia z gitarowego grania, tego jak je w 2017 roku odświeżyć? Wyglądam więcej, bo bardzo mocno mnie to przekonuje.

Królestwo, Ćwiczenia repetytywne, Bandcamp, 2017.

Jakub Knera