Jeden z ciekawszych lokalnych, ale też polskich twórców muzyki elektronicznej powraca. Stendek czyli projekt Macieja Wojcieszkiewicza nakładem Pink Kong Records właśnie wydaje drugi album, zatytułowany „Touch”. W dniu premiery opowiada o tym jak powstawał, czy gra muzykę taneczną i o wokalach Britney Spears.

Jakub Knera: „Touch” to de facto Twój drugi album. Pierwszy to wydany w lutym 2011 roku „Blouf”. Jakie wskazałbyś różnice dla Ciebie w obu tych wydawnictwach – pod względem sposobu ich tworzenia, zbierania materiału, procesu rejestrowania. Czy po pierwszej płycie nauczyłeś się czegoś znacząco, co wykorzystałeś przy drugiej?

Maciej Wojcieszkiewicz: Przede wszystkim to inna muzyka. Kawalki z „Blouf” były ostatnimi które można było prosto przypisać do nurtu IDM. „Touch” to poszukiwanie swobody i spontaniczności w tworzeniu muzyki, ale także próba nie ograniczania sie do konkretnego stylu. Po „Blouf” przypomniałem sobie, że od dziecka słuchałem różnej muzyki – więc dlaczego mam nie czerpać po trochu z tych wszystkich zasobów. które posiadam?

Interesuje mnie co jest Twoim punktem wyjścia przy tworzeniu kompozycji – sample, bit, melodyjka nagrana na klawiszach? Twoje utwory są bardzo wielowarstwowe, więc pewnie niemałe znaczenie ma to, która z warstw powstaje jako pierwsza.

Właściwie sam nie wiem. Po prostu siadam przed komputerem, włączam Ableton Live i działam. Nie zastanawiam się od czego zacząć, czasem jest to melodia, kiedy indziej bit. Pozwalam się ponieść temu co powstaje, nigdy nie wiem co będzie dalej. Im mniej o tym myślę tym lepiej.

Na ile materiał na „Touch” to znalezione fragmenty muzyki, powycinane sample, a na ile zarejestrowane instrumenty, dźwięki, nagrania, które potem wklejasz w muzykę?

Najwięcej jest chyba wygenerowanych dzwięków syntezatorowych, troche sampli perkusyjnych, sampli wokali które uwielbiam przerabiać, modulować i ciąć oraz trochę nagrań dźwięków otoczenia, które urozmaicają bit.

Ważniejsza jest dla Ciebie chwytliwa melodia czy wyrazisty rytm?

Melodia jest dla mnie bardzo ważna. Kiedy komponuję linię melodyczną musi ona trafić w moją wewnętrzną nutę, musi mieć też odrobinę pewnego uduchowienia – trudno mi to wytłumaczyć, musi mnie samego chwycić za serce. A bit jest kręgosłupem całej kompozycji – napędza ją i pcha do przodu.

W wielu momentach wykorzystujesz new’ageowo brzmiące syntezatory, mi czasem kojarzące się z Hudsonem Mohawke. Ale nie oglądasz się wstecz i kiedy produkujesz album brzmi on na wskroś współcześnie i świeżo. Co sądzisz o wykorzystywaniu starych technik rejestracji i utrzymywania płyt w klimacie lo-fi?

Myślę że lo-fi i świeże współczesne brzmienie się nie wykluczają. Ważne jest aby przede wszystkim słuchać siebie, i robić taką muzykę na którą ma się ochotę.

Powiedziałeś mi przeszło 3 lata temu, że w Twojej twórczości interesuje Cię przede wszystkim łączenie obrazu z dźwiękiem. Nadal tak jest?

Myślę że już nie. Gdy tworzyłem IDM, czułem że wizualizacje wzbogacają moje występy na żywo. Teraz gdy moja muzyka stała się bardziej taneczna już tego nie potrzebuję. Dużo bardziej interesuje mnie relacja ja-słuchacz: to co między nami się dzieje, wymiana energii i jego reakcja na moją muzykę.

W wielu miejscach na płycie słychać wokalizy, jednak są one mocno zniekształcone, nawet w tytułowym „Touch”. Jaką wartość dodaną Twoim zdaniem mają takie zniekształcenia, dlaczego je wykorzystujesz?

Nie współpracuje z żadnym wokalistą więc korzystam z sampli które mam na dysku twardym. Wokale zazwyczaj przekształcam tak że nie da się rozpoznać wykonawcy. Często używam wokalu Britney Spears, ale jest on tak pocięty, i przemodulowany, że nie sposób go rozpoznać. Wokal jest dla mnie tylko kolejnym punktem bazowym do uzyskania ciekawego dźwięku, a poza tym uczłowiecza trochę moje utwory. Uwielbiam je ciąć na drobne kawałeczki i  przetwarzać tak że powstają nowe niezrozumiałe słowa. Często sam nie wiem o czym śpiewają wokaliści w moich kompozycjach.

W materiałach opisujesz się często jako projekt audiowizualny. Jak rozróżniasz działalność stricte koncertową, a występy z innymi artystami jako Yume z VJ Hertzsmertz albo tworzenie muzyki do instalacji Ani Królikiewicz. Na ile komponowanie muzyki „do czegoś” różni się od komponowania muzyki istotnej per se?

Komponując muzykę dla kogoś lub do czegoś, mam poczucie jakbym miał zadanie do wykonania. Na pewno nie czuję takiej swobody jak w przypadku robienia muzyki samemu dla siebie, spontanicznie. Jeśli muzyka powstaje „do czegoś”, muszę trzymać się pewnych wytycznych, konsultować z osobą z którą współpracuje, liczyć się z jej zdaniem i z tym czego ona ode mnie oczekuje. Aczkolwiek forma pracy, kiedy jestem trochę bardziej w ryzach, jest dla mnie równie ważna i tak samo mnie rozwija.

Powiedziałeś kiedyś, że nie grasz muzyki tanecznej – więc jaką? Teoretycznie czasem masz chwytliwy rytm, do którego chce się ruszać, ale nie są to kompozycje rozwinięte w kierunku tanecznym do tego stopnia, że można je potraktować jako muzykę taneczną właśnie.

Myślę że już gram muzykę taneczną i ostatnia impreza w Wydziale Remontowym z Tomkem Hoaxem, Ebolą Ape, VJ Hertzshmertz to udowodniła. Mam ogromną frajdę kiedy ludzie tańczą do tego co gram i zauważyłem że coraz bardziej zmierzam w tym kierunku. Aczkolwiek strasznie lubię ambientowe rzeczy, szczególnie twórczość projektu Bvdub, którego ostatnio ciągle słucham. Taka muzyka bardzo mnie inspiruje, a także mocno oddziałuje na moje ciało i umysł. 8 marca w Teatrze w Oknie zagram set, w którym nie będzie ani jednego bitu, zaprezentuję moje ambientowe kompozycje, które powstały w ciągu ostatnich kilku lat.

Album „Touch” w wersji cyfrowej ukazuje się nakładem Pink Kong Records. 8 marca Stendek zagra w Teatrze w Oknie w Gdańsku, a poniżej można zobaczyć teledysk autorstwa Michała Magdzińskiego (który jest również autorem powyższego zdjęcia), promujący jego płytę.

„Touch” by Stendek from Tusto on Vimeo.