W chłodny niedzielny wieczór Czesi z Please the Trees zabrali słuchaczy w gdyńskim klubie w pustynną wycieczkę w oparach korzennego rock’n’rolla i bluesa.

Poprzedzający ich koncert, Ali Warren zagrał spokojne, folkowe ballady, jedynie w towarzystwie gitary akustycznej. Ale uwagę zwracała barwa jego głosu i wyrazistość, z jaką śpiewał. Wykonał dosyć smutne utwory, w kilku momentach znacząco zawodząc głosem i śpiewając niezwykle emocjonalnie.

Please the Trees zmienili nastrój. Najpierw przy masie efektów i pogłosów stworzyli shoegazeowy początek, bliski dokonaniom Deerhunter, ale potem skierowali się w rejony rock’n’rolla, pustynnego bluesa a momentami nawet cięższego i bardziej przebojowego country. Muzyka Czechów jest bardzo wizualna, a także przestrzenna. Bardzo mocno wciągała w swoje rozwlekłe utwory, które jednak w pierwszej części koncertu, trochę asekuracyjnie trzymały bardzo piosenkową formę. Momentami irytowały trochę wyegzaltowane wygibasy wokalisty grupy, Vaclava Havelka (nie mylić z byłym prezydentem Czech!), ale wynagradzała je muzyka, mocno inspirowana dokonaniami Neila Younga (zresztą zdjęcie muzyka stało na scenie) albo nawiązująca do The Dead Weather.

Jednak dopiero pod koniec zespół „rozkręcił się” na dobre. Piosenkowość kompozycji zamienił na jazgot i rozwijał swoje rozwlekłe kompozycje, utrzymując ich motorykę i zachowując psychodeliczne brzmienie instrumentów, dzięki czemu gitarowy jazgot zdominował finał występu. Ukazał muzykę formacji z zupełnie innej perspektywy, ale udowodnił, że początek koncertu może diametralnie różnić się od jego końca – i to właśnie dlatego warto było zostać aż do bisów.

Please the Trees, Ali Warren, Desdemona, Gdynia, 27.01.13.

[Jakub Knera]