3,5 roku działalności noweidzieodmorza.com zachęca do refleksji. Nie po to, żeby się chwalić, a bardziej żeby spróbować zobaczyć jak funkcjonuje trójmiejska scena muzyczna i wydawnicza, jak artyści wypuszczają w świat swoje nagrania, gdzie to robią i którzy z nich są najbardziej aktywni.

Od początku funkcjonowania noweidzieodmorza udało mi się zrecenzować niemal 300 wydawnictw, przeprowadzić ponad 70 wywiadów i zrelacjonować 100 festiwali lub koncertów. Warto przyjrzeć się drodze muzyki do dziennikarzy, ale też sposobom jej dystrybucji wśród słuchaczy.

Trójmiejska scena muzyczna nie jest bardzo mocno rozwinięta pod względem promocyjnym i marketingowym, dlatego sposoby dotarcia do muzyki, były w moim przypadku różne. Regularnie sam przeszukuję internet i tak też trafiło aż do mnie 34,1 % wydawnictw, które zrecenzowałem. najwięcej, bo niemal 41,7 % albumów otrzymałem bezpośrednio od zespołów, a zaledwie co czwarta opisywana płyta dotarła do mnie przez kogoś kto je reprezentował: managera albo wydawnictwo.

To istotne, zwłaszcza jeśli zwróci się uwagę, że większość muzyki zespoły wydają samodzielnie. Zaledwie 44,1% recenzowanych przeze mnie wydawnictw miało wsparcie w postaci labelu albo instytucji, która wsparła wykonawców. Chociaż różnica jest niewielka, ponad połowa płyt opisywanych artystów, była wydawana metodą DIY i ze środków własnych.

Co ciekawe, jeśli zespoły decydują się na kontakt z wytwórnią, okazuje się że niemal na równi muzyką znad morza są zainteresowane zarówno trójmiejskie labele (46,9%) jak i wydawnictwa z Polski (40,5%). Zaledwie co 10 album (dokładnie 12,5 %) artystów z Trójmiasta ukazuje się nakładem zagranicznej wytwórni.

Dominującym nośnikiem, na którym ukazują się albumy, jest płyta CD (161 albumów zostało wydanych tą drogą) – najbardziej rozpowszechnione w obecnych czasach medium, a także pliki cyfrowe dostępne poprzez różnej maści serwisy streamingowe (103 wydawnictwa). Nie słabnie zainteresowanie winylami i kasetami, jednak są to nieco droższe formy dystrybucji muzyki (winyl – 16 albumów) lub zajmują się nimi wyspecjalizowane wydawnictwa (kaseta – 10 albumów).

Podsumowując minione 3,5 roku zwróciłem również uwagę, którym muzykom poświęcałem największą uwagę, co wiąże się również z ich regularną i największą aktywnością na scenie. Wśród artystów z długim stażem na czele jest Mikołaj Trzaska (11 zrecenzowanych albumów, gdzie występuje pod własnym nazwiskiem ale nagranych też z Shofar, Riverloam Trio czy Ircha Quartet), Marcin Dymiter (8 albumów, także jako Sonda, Baza czy Flora Quartet) i Krzysztof Topolski (5 albumów solo, jako Sonda czy w duecie z Tomaszem Dudą), wśród tych o mocnej pozycji jest to Michał Miegoń (8 – solo, w duecie z Borowski/Miegoń, z Kiev Office, Te Thipyard), Piotr Kaliński (5), Bartosz Borowski (6 – w duecie Borowski/Miegoń, z 1926), Karol Schwarz (4), Adam Witkowski (3) i Michał Jacaszek (3), a wśród twórców początkujących sporą aktywnością wykazuje się Wojciech Lacki (5 – z Ampacity, God’s Own Prototype), Artur Krychowiak (4 – jako Nowa Ziemia, z God’s Own Prototype, z Tranquilizer) i Ebola Ape (3). Warto odnotować jednak fakt, że w przypadku wielu powyższych nazwisk nie zrecenzowałem ich wszystkich wydawnictw, które ukazały się w ciągu ostatnich trzech lat.

Na ile to statystyczne podsumowanie odzwierciedla sytuację na scenie altarnatywnej w całym kraju?

W kilku miejscach można pokusić się o podsumowania. Wydaje się że podobnie wygląda rozkład albumów wydawanych samodzielnie i tych, które ukazują się nakładem wytwórni. Wiąże się to przede wszystkim z oszczędnością czasu, ale tez z przesytem płyt, które trafiają do polskich labeli, co niejako zmusza artystów to rozpowszechniania ich na własną rękę. Zbliżony rozkład ma charakterystyka formatów, na których ukazują się płyty – nośnik cd jest dominujący, podobnie jak wersja cyfrowa, a kasety i płyty winylowe, mimo swojego renesansu, jeszcze im nie dorównały (i prawdopodobnie tego nie zrobią). Polscy artyści, podobnie jak trójmiejscy, wydają muzykę przede wszystkim nad Wisłą. Przesyt na rynku wśród małych wytwórni sprawia, że coraz trudniej zainteresować je własną muzyką, a nawet kiedy to się udaje, to lista artystów, którzy oczekują na taką szanse jest tak długa, że zdecydowanie bardziej opłaca się działać na własną rękę – dlatego tak mały odsetek artystów wydaje swoje płyty poza granicami naszego kraju.

Poniżej analiza w wersji graficznej.

[Jakub Knera]