O Latarniach z Montpellier nie wiadomo nic. Poza muzyką. Jedyny fakt, który udało mi się ustalić to miejsce zamieszkania twórcy, a więc „bliżej morza niż Gdańska”, jak przeczytałem w mailu, kiedy dostałem materiał. Poza tym projekt ten być może zespołem (jak można wywnioskować w jedynym do tej porze wywiadzie), chociaż to co słychać mogłoby wskazywać na to, że powstał w chociażby w sypialni za sprawą zaledwie jednej osoby.

„Synchroniczność i najpiękniejsza kobieta na świecie” to aż dwadzieścia utworów – dużo, tym bardziej że oniryczny klimat wielu kompozycji zlewa się często w całość, dzięki dość podobnej formie, rozmytym gitarom i podbitym delayem wokalizom. Już romantyczna nazwa nastraja na to z jaką muzyką mamy do czynienia – ambient zyskuje tu bardzo dream-popowy, przebojowy charakter, który często ulega zagęszczeniu przez shoegaze’owe gitarowe warstwy, które sprawiają wrażenie tworzenia się muzyczno-wokalnego strumienia świadomości. Ale to tylko pozory, bo pod każdym z utworów kryją się bardzo zwarte, piosenkowe formuły. Przy pierwszym przesłuchaniu ciężko selektywnie całośc całość na czynniki pierwsze, bo uwagę zwraca przede wszystkim gęsta a jednocześnie lekka atmosfera muzyki. Z jednej strony budowana przez wzmocnione efektami gitary, z drugiej przez nieco bardziej wyróżniające się zagrania na strunach. Zdarzają się wyjątki kiedy pojawia się perkusja – wtedy typowa shoegaze’owa maniera jest obecna mocniej, mniej za to uwodzących i smutnych klimatów a la Grouper.

Ciężko nie rozpatrywać tego wydawnictwa jako zbieraniny pomysłów z dość długiego okresu – z pewnością na korzyść wpłynęłoby uszczuplenie materiału do 10-12 utworów, bo wtedy album byłby bardziej wyrazisty i ciekawiej mógłby wskazać pewne kompozytorskie pomysły. Cierpliwi dostrzegą je na albumie ale też w sporej kolekcji coverów, zamieszczanych na profilu soundcloud zespołu, wśród których, uwaga, są utwory zespołów o bardzo szerokim rozrzucie stylistycznym: Blur, Oasis, Depeche Mode, Madness, Lenny Valentino, Neutral Milk Hotel, Radiohead, Republika, Animal Collective, St Vincent, Jacek Kaczmarski, Come as You Are, Coldplay, Pogodno, Klaus Mitffoch. Sporo, nie? Całości można posłuchać tu https://soundcloud.com/latarnie-montpellier/sets/covers.

Latarnie Montpellier prezentują senne i wyciszone podejście do muzyki shoegaze, rozmyte, ulotne, ale na swój sposób chwytliwe i wciągające. Najlepiej kompozycje sprawdzają się bez perkusji, jako taka zawieszona mgiełka, która wymaga jeszcze doszlifowania. Jednak jestem w stanie uwierzyć, że efekt w przyszłości może być co najmniej interesujący.