Calm the Fire nie biorą jeńców. Od ich ostatniego wydawnictwa minęły trzy lata, a najnowsza płyta trwa ledwo 20 minut. Niby mało, zwłaszcza że jeden utwór średnio trwa kilkadziesiąt sekund, czasem przekraczając dwie minuty. Jednak tyle w zupełności wystarczy – „Doomed from the Start” to muzyka szalenie intensywna, pełna agresji czy też wkurwu, o którym mówi wokalista zespołu, Krzysztof Paciorek. Kwartet z Gdyni zgrabnie mieści się w tych krótkich utworach, przetaczając przez nie niczym walec całe kaskady riffów i zwinnych przejść między kolejnymi tematami. Nie ma tutaj przesadnego intelektualizowania i rozbudowanych, rozwlekłych kompozycji. Weźmy takie „Extinction”, które prowadzi wyrazisty i sugestywny riff, a rozszalała perkusja na drugim planie doskonale nakręca tempo utworu. Przy czym nie jest to nawalanie na oślep, ale zręczne skumulowanie kilku pomysłów – od metalowej sieczki na samym początku, po rozpędzone partie w środku, aż po ciężki, zamykający utwór finał. W wokal Paciorka trzeba się wsłuchać, bo na tle jazgotliwych instrumentów często jest ciężki do zrozumienia, ale moment kiedy splata się z muzyką na początku drugiej minuty tego utworu, jest jednym z lepszych fragmentów płyty. Bardzo często w obrębie jednego kawałka jest w kompozycjach Calm the Fire tyle pomysłów, że aż ciężko uwierzyć, że w tak krótkim czasie udało się zmieścić tak dużo. Wyczerpujący utwór tytułowy ma swojego brata w postaci „Hollow Veins”, gdzie gitarowy riff zlewa się w jedną, niekończącą się wstęgę. Całość trwa 80 sekund, a muzycy wyraźnie zarysowują poszczególne elementy kompozycji, nie przemęczając materiału ani ucha słuchacza. Oczywiście to ostatnie może przygodę z „Doomed from the Start” zakończyć w stanie lekkiego otępienia, ale będzie to jednocześnie wycieczka pełna adrenaliny. Calm the Fire nie przemęczają gatunku, w którym i tak dość mocno się rozpychają – grają sugestywnie, sprawnie, krótko i wyczerpująco. Paciorek we wspomnianym wywiadzie przywołuje jak metal i hardcore coraz częsciej spotyka się z zainteresowaniem osób do tej pory nie zbyt zasiedziałych w tym gatunku. „Doomed from the Start” sprzyja odbiorowi nie tylko najwierniejszych fanów ale i osób, które z zespołem nie miały wcześniej za wiele wspólnego. I pomimo pewnego ekstremum jest to bardzo przystępny materiał.

[Jakub Knera]