Syny, Sarcast – te zespoły opisywałem na Nowe idzie od Morza w tym roku. Wywodzą się z hip hopu ale jednocześnie mocno od tego gatunku odstają, przede wszystkim ze względu na swój specyficzny język i formę, daleką od podwórkowego rapowania o codziennych problemach. A nawet jeśli pojawia się w nich obraz codzienności, to jest podany w ciekawej i nieszablonowej formie. Hip hop funkcjonuje jako pewna estetyka (ale często też klisza) przez kilka ostatnich lat regularnie poddawana ewolucji, słychać to w Polsce ale też w dokonaniach takich składów jak El-P, Death Grips czy Bicamelar Brain. Shorty UnInc również nie idzie udeptaną ścieżką – jego kolejne wydawnictwo, „Lazarus Syndrome” ma charakterystyczny dla gatunku rozbujany klimat i wyraziste bity obudowane warstwami melodii i tła. Jednocześnie dominuje tu mrok, czasem dark-ambientowe elementy, a kiedy indziej gęsty klimat bliski dokonaniom muzyków poruszających się w obrebie gatunku witch-house, który po prostu jest mroczniejszą, zmodyfikowaną wersją hip hopu.

„Lazarus Syndrome” to intrygujący klimat i proste choć frapująco skonstruowane bity. Shorty UnInc nie odkrywa Ameryki, ale zgrabnie buduje muzyczny klimat i płynnie konstruuje kolejne utwory, dzięki czemu razem tworzą spójną całość. Chociaż materiał jest w przeważającej mierze instrumentalny, gościnnie pojawiają się tu raperzy, czasem z lepszym, a czasem z gorszym skutkiem. W „Lazarus Syndrome” bardzo ważne jest to, co dzieje się na drugim planie kompozycji. Mroczne ambientowe pasaże stanowią clue całego materiału, uzupełniane czasem lekko tropikalnie brzmiącymi samplami, a kiedy indziej wyrazistymi, ospałymi bitami, które nadają muzyce tempa, podkreślając nawarstwiające się dźwięki w tle.

To mroczna muzyka, wydawałoby się że dosyć ciężkostrawna, ale łapiąca flow od samego początku, mimo że w momencie gdy pojawiają się wokale, jako główny temat wyciągana jest śmierć i sprawy ostateczne. To również ważny punkt „Lazarus Syndrome”, który jako całościowy koncept wydaje się bardzo hermetyczny, ale jednocześnie intrygujący i niebanalny. Sarcast rapują o nadziei w świat i własne siły, Shorty UnInc przedstawia o wiele bardziej kontemplacyjną i mroczną wizję świata, a przynajmniej taki jej wyimek bierze na warsztat. Jego nNowe wydawnictwo z jednej strony przyciąga ciekawymi melodiami, z drugiej płynną i chwytliwą narracją, a z trzeciej uważnym konceptem, który łączy się w spójną całośc w warstwie muzycznej i tekstowej. Za bardzo elektroniczny dla hip hopu, a za bardzo hip hopowy dla elektroniki – Shorty UnInc lawiruje gdzieś pomiędzy, budując swój własny styl i szlifując język, który na razie nie jest specjalnie nowatorski, ale przyciąga uwagę.

[Jakub Knera]